Wyprawy nurkowe - Wyspy Tremiti » Best Divers
Zainteresowany ofertą?
Zadzwoń na naszą infolinię:
601 321 557
Zamów bezpłatną rozmowę

Wyprawy nurkowe – Wyspy Tremiti

W dniu, kiedy jacht ‘Elektra' spłonął u wybrzeży Włoch, dobre kilka lat temu, wyprawy do tego pięknego kraju, a mowa o Italii, stanęły pod znakiem zapytania. 

Kraj dość drogi na polską kieszeń. Mnie, zawsze fascynowały tzw. safari nurkowe, a większość włoskich centrów nurkowych, jak w ogóle organizuje taką formę nurkowania, to w cenie dwóch wyjazdów do Egiptu. Typowe wyjazdy jednodniowe gdzie w pakiecie cena obejmuje dwa nurkowania kształtują się w cenie 60-120 EURO.



Po odkryciu bliskiej odległościowo Chorwacji prawie nie docierała do mnie myśl, iż wyprawy na pokładzie jachtu, statku, dużej łodzi mogą się powtórzyć i to we Włoszech.


Dziwnym trafem losu trafiliśmy na kontakt z polskim statkiem o nazwie Zenit, który trzy lata temu został kupiony przez czterech włoskich dżentelmenów fachowo nazywanych armatorami.

Historia statku jest już całkiem spora. Port macierzysty Łeba. Wybudowany w latach 50. Jako trawler łowił głównie śledzie na Morzu Północnym. W 1964 roku statek trafił do Wyższej Szkoły Morskiej i od tego czasu, po przebudowie, służył jako jednostka szkoleniowa. Ostatnie dwa lata statek był dość znacząco przebudowywany przez Włochów, aby dostosować go dla celów turystycznych. Trzy pokłady. Na dolnym kajuty 2,3,4 osobowe z pomieszczeniem na odpoczynek, pokład górny z bardzo dużą mesą połączona z kuchnią i pokład widokowy gdzie można się opalać, tudzież spać, jeśli komuś za gorąco w kajucie. Jakkolwiek klimatyzatory są i na dole i w mesie głównej. Polska załoga, 36 miejsc noclegowych, znakomicie prezentujący się statek na zdjęciach w Internecie to, dlaczego nie spróbować pojechać do nich i ponurkować w jakimś ciekawym miejscu. Decyzja zapadła niemalże natychmiast, gdy usłyszałem, iż zamierzają pływać wokół wysp Tremiti.

Nazwa brzmi tak egzotycznie, iż nikt nie wiedział gdzie te wyspy się znajdują, prawdę powiedziawszy ja też nazwę kojarzyłem z wielka egzotyką tymczsem...
Najprościej opisać lokalizacje tych wysp, iż znajdują się na ‘ostrodze włoskiego buta' - półwyspu Gargano.
Około 80 km od chorwackiej wyspy VIS, na której miałem okazje nurkować miesiąc wcześniej.
Mini archipelag Wysp Tremiti jest jedyną grupą włoskich wysp nie znajdującą się w lagunie, ale z dala od wybrzeża włoskiego. Wyspy składają się z trzech mniejszych wysepek:
San Nicola lub też Tremiti, od której pochodzi nazwa całej grupy tych skał, San Domino, największa z okolicznych wysp, której nazwa pochodzi od imienia biskupa, założyciela kościoła na tej ziemi, i Caprara lub też Capraia. Nazwę zawdzięcza od jadalnych kapar, które możemy tu znaleźć bez większego trudu.
Wysepki otoczone są wieloma rafami i skałami, z których największe to Cretaccio oraz La Vecchia.

Druga połowa czerwca - jedziemy do Włoch. Statek czeka na nas w porcie Manfedonia, około 100 km na północ od Bari. Cała podróż zajęła nam równo 24 godziny. Do przejechania 2100 km. Trzeba przyznać, że jest to spory odcinek i drugi kierowca na zmianę jest niezbędny. Droga do Graz w Austrii znana mi już z wypraw do Chorwacji, ale tym razem nie skręcam w stronę Słowenii tylko jadę prosto autostradom do Klagenfurtu. Kierujemy się do Udine, następnie na Venecje, Padova, Bolonia i stamtąd autostradą A14 do Ankony.

Z Ankony to już tylko około 300 km na południe. Podróż męcząca, ale jak zwykle po dojechaniu jestem szczęśliwy, że znowu mogę zobaczyć jakieś nowe ciekawe miejsce. Zaokrętowanie na statku to chwila, szybki prysznic i całą grupą, a było nas 23 osoby, idziemy na miasto, aby zobaczyć centrum Manfredoni. Jak to we Włoszech, ruch zaczyna się po sjeście. Tłok i gwar na ulicach, charakterystyczne bzyczenie motorów i skuterów przypominają mi, iż zdecydowanie jestem już we Włoszech. Nie sposób nie wspomnieć tu o sławnym delfinie manfredońskim, który żyje w okolicach portu i jest nie lada atrakcją dla przyjezdnych. Płata figle żeglarzom i wędkarzom. Wita i żegna każdy statek wpływający bądź opuszczający port.

Następnego dnia rano ruszamy na wyspy Tremiti. Delfin przy końcu falochronu podpływa, fika kilka koziołków, macha nam płetwą i wraca do „budy". 9 godzin płynięcia integruje grupę i podnosi adrenalinę bo już niedługo zobaczymy nasze wyczekane wyspy.

Zaczynamy nurkowaniem nocnym tego samego dnia przy wyspie S. Nikoloas. Zenit został na kotwicowisku w porcie, a nieliczni zapaleńcy zdecydowali się pontonem podpłynąć na wschodnią część wyspy do punktu „Scalette".

Miejsce to jest ubogie we florę, ale w nocy jest tu niebywała ilość skorpen. Prawdę powiedziawszy w żadnym morzu w mojej karierze nurkowej nie widziałem tak dużej ilości skorpen w jednym miejscu. Nie przesądzę, jeśli powiem, ze podczas piećdziesięcio minutowego nurkowania widziałem ok. 50 sztuk tych spokojnych rybek.
Drugim istotnym czy też charakterystycznym szczegółem tego miejsca jest duża ilość raków tzw. „łopaciarzy". Po za tym standardowo jak na wody Adriatyku - krewetki, czarne rybki (ang.damselfish) i mnóstwo centymetrowej wielkości raczków.
Skały opadają do głębokości około 17 metrów, a następnie piach ciągnie się już w głębiny morza. Przy krawędzi skał stare sieci dostarczają nieco adrenaliny podczas tego nurkowania.
Następnego dnia pierwsze nurkowanie wykonujemy kilkaset metrów dalej od ‘Scalette'.
Punta Santa Maria lub inna nazwa Scoglio Segato. Za dnia wygląda to nieco inaczej. Z racji tego, że Zenit zaparkował na miejscu nurkowym zejście na dno odbyło się po łańcuchu kotwicznym do głębokości 25 metrów, a następnie płynąc w stronę lądu dotarliśmy do krawędzi podwodnych skał na głębokości ok. 15 metrów.

To, co martwiło wszystkich na samym początku tego nurkowania to przejrzystość wody, która na powierzchni nie przekraczała 7 metrów. Na szczęście poniżej magicznej siódemki przejrzystość sięgała 20-25 metrów i tak już było na każdym następnym nurkowaniu. Wyraźnie widać dwa ścierające się prądy. Denny płynący z dna Adriatyku płynący od strony Chorwacji i powierzchniowy, który niesie żyzną wodę od strony Venecji. Dodatkowym elementem zmniejszającym przejrzystość wody na powierzchni był zakwit bliżej nieokreślonych organizmów morskich. Objawiało się to ‘farfoclami' pływającymi wszędzie. Być może jest to powód, dlaczego nie spotkałem tu, tak licznych po drugiej stronie tego samego morza - gorgoni. Wspomniane osady pływające w toni w wielu miejscach skutecznie oblepiały każdy żywy i martwy, wystający skrawek czegokolwiek skutecznie ograniczający dopływ światła i składników odżywczych.

Na tym miejscu jest dużo gobifish, lizadfish, kilka rodzajów ślimaków nagoskrzelnych, ośmiornice, kongery, nie liczne ryby (ang.seabreams).osmiornica
Zupełnie inne nurkowanie zrobiliśmy kolejne kilkaset metrów dalej na północ przy tej samej wyspie w miejscu zwanym ‘Scogli il Pirozzuolo'. Zakładałem, ze charakterystyka dna będzie podobna jak na Punta S.Maria, ale okazuje się, że była jednak istotna różnica. Kapitan kotwice z rzucił na głębokość ok. 40 metrów. Po łańcuchu kotwicznym zeszliśmy na 30 metrów. Popłynęliśmy w toni w stronę brzegu. Zaraz przy kotwicy potężne skały były schronieniem dla wielu muren, co było wyraźnie widać w doskonale przejrzystej wodzie. Termoklina zaczyna się o tej porze roku na 15 metrach głębokości. Na powierzchni jest bardzo ciepła woda tj. ok. 21 stopni Celcjusza, głębiej 15-17.

slimakiNa tym nurkowisku zobaczymy ośmiornice, kongery, mureny, langusty, sardynki. Bliżej brzegu niesamowite formacje skalne z licznym dziurami, grotami i zakamarkami, w których żyją niezliczone ilości żywych organizmów.

Podczas każdego nurkowania musimy liczyć się z prądami powierzchniowymi. Na szczęście niezbyt silnymi, ale uciążliwymi szczególnie po męczących czy głębokich nurkowaniach. Prądy zmieniają się często, podobnie jak kierunek wiatru, co objawiało się np. obracaniem naszego statku na nocnym kotwisowisku 5 razy wokół własnej kotwicy.

Kolejny dzień nurkowaliśmy przy wyspie Caprara.
Cechą charakterystyczną jest to, że pół wyspy od strony północnej to ścisły rezerwat przyrody gdzie w ogóle nie można wpływać łódkami, a i nurkowania są tam pod znakiem zapytania ale z racji tego, że armator przez wiele lat pracował w Policji udało nam się zanurkować w tych miejscach gdzie normalnie mieli byśmy prawdopodobnie olbrzymie problemy.

Pierwszym miejscem było Scoglio della Cernia. Miejsce to znajduje się na pograniczu strefy A i B. Strefa A oznacza całkowity zakaz nurkowania, wędkowania, wpływania jachtów, kotwiczenia, strefa B jest już bardziej dostępna, ale nie można np. łowić ryb na kusze. Jeszcze jedna strefa - C, jest miejscem gdzie można robić praktycznie wszystko. Jakkolwiek byłoby to nieoznaczone zasadniczej różnicy pod wodą nie zauważyłem.ku powierzchni

Podczas tego nurkowania lepiej popływać w płytszej części tuż przy skałach. Liczne groty, dziury, przesmyki miedzy skałami powodują, ze można zapomnieć o czasie spędzonym pod wodą i tak też było ze mną gdzie pod woda spędziłem godzinę i 20 minut. Główną atrakcją tego miejsca jest niesamowita ilość czarnych rybek (ang. Damselfish).

Jest to ich miejsce lęgowe i być może, dlatego Włosi wprowadzili tu strefę A. Wiele innych organizmów morskich tu nie zobaczyłem aczkolwiek w nocy mogłoby wyglądać tutaj zupełnie inaczej.

Kolejne miejsce, które odwiedziliśmy to chyba najsławniejsze miejsce w tej okolicy gdzie wszyscy nurkowie w promieniu 500 km na 100% tam nurkowali, a i nieliczne zdjęcia z tego nurkowiska znajdziemy w Internecie. Mowa o Gli Scoglietti gdzie znajduje się kilkumetrowa, zatopiona figura  Św. Ojca Pio (wł. Padre Pio).
Francesco Forgione (znany jako Ojciec Pio), to włoski święty żyjący w latach 1887-1968. Był katolickim kapłanem i kapucynem.
Jego charyzmatyczna, choć kontrowersyjna postać (posiadanie stygmatów, zdolność uzdrawiania chorych) oraz głoszone nauki, dały mu niemałą popularność na całym świecie.
Współczesna nauka nie jest w stanie wyjaśnić zjawiska krwawiących przez 50 lat stygmatów, którymi obdarzony był Ojciec Pio. Posiadał on także inne niezwykłe dary, takie jak biolokacja, niebiański zapach, umiejętność czytania w ludzkich sercach, moc cudownego uzdrawiania chorych, oraz proroczą intuicję. Choć ten pokorny kapucyn nigdy nie opuszczał murów swego klasztoru, (wierny ślubom posłuszeństwa), widziany był w wielu miejscach na świecie, gdzie w cudowny sposób interweniował w niebezpiecznych sytuacjach

16 czerwca 2002 roku został kanonizowany przez papieża Jana Pawła II.
Z mojego wcześniejszego doświadczenia z nurkowań we Włoszech dochodzę do wniosku, iż naród ten uwielbia uwieczniać postacie świętych nie tylko na ladzie, ale i pod wodą. Tu znalazłem kolejny dowód na ten proceder. Trzeba przyznać, iż wygląda to niesamowicie.

Miejsce to jest uczęszczane przez łódki z turystami gdyż przy dobrej przejrzystości wody monument Ojca Pio widać z powierzchni. Fundament stoi na 13 m głębokości. Górna część posągu z głową i otwartymi ramionami na 7 metrach.

Po pamiątkowym zdjęciu przy pomniku z brązu popłynęliśmy w prawo wzdłuż lądu. Nieopodal rzeźby jest miejsce, które nazwałem ‘Gobi Land'. To właśnie tu widziałem najwięcej gobików podczas całego mojego pobytu na tych wyspach. Gatunki, które można tu spotkać to m.in.:

Leopard-spotet goby - widziałem je głównie w dziurach i zacienieniu skał, Rock Goby, Slender Goby, które widzimy praktycznie na każdym nurkowaniu, Sarato Goby, Anemone Goby. Po za tym podobne do gobików ale jednak już inna rodzina (ang. blenny) - Small Tiplefin - przepiękna czerwona rybka, którą niestety musimy wypatrywać w najczarniejszych zakamarkach skał, Yellow Triplefin, niesamowicie fotogeniczny Tampot Blenny, wreszcie najpopularniejszy Striplet Blenny. Rybka nadzwyczaj wścibska i ciekawska. Gdy próbowałem zrobić jej zdjęcie makro, ciągle siadała mi na aparacie fotograficznym skąd musiałem ją przepędzać i na nowo przymierzać się do zdjęcia. Kilka chwil mi to zajęło zanim w końcu dogadałem się z tym ‘maleństwem'.na stojaco

Na tym miejscu nurkowym nie będziemy mieli żadnego problemu, aby spotkać ośmiornice. Są po prostu wszędzie. Dlaczego ? Odpowiedz jest prosta. Jest to strefa A i częste kontrole karabinierów (Guardia di Costiera) powodują, że istotnie nikt tu nic nie wyciąga z wody.

Na nocne nurkowanie tego samego dnia wybieramy się przy malutkiej wysepce Cretaccio. Jest ona usytuowana miedzy S. Nikolas i S. Domino w miejscu gdzie na mapie wypatrzymy kotwicowisko. Nasz statek stanął rufą do pobliskich skał Scoglio di Vechita, które pod woda łączą się z wysepką.

To podczas tego nurkowania uzmysłowiłem sobie, że im później pójdziemy nurkować, tym więcej życia wychodzi z kryjówek i można tym samym więcej zobaczyć. Do wody weszliśmy o 22.00 ale gdybyśmy zrobili to godzinę później zdecydowanie zobaczylibyśmy dwa, trzy razy tyle. Niespotykane dotychczas przeze mnie skały, w których setki dziur było schronieniem dla licznych krewetek, raków, krabów, ośmiornic, wężowideł itd. W głowie się nie mieści, że to miejsce znajduje się na kotwicowisku. To tu zobaczyłem czerwonego raka o polskiej nazwie ‘Łopaciaż'. Widywałem je w różnym ubarwieniu w różnych częściach świata, ale czerwonego - nigdy.
Kolejny dzień, kolejne atrakcje. Zatrzymujemy się w pobliżu zatoki Cala degli Inglesi przy wyspie S.Domino.
Na mapie zaznaczone jest to miejsce pod hasłem ‘Antico relito'. Nie trudno się domyśleć, ze chodzi o jakiś antyczny wrak, ale doświadczenie pokazuje, że bez przewodnika nurkowego niekoniecznie zawsze jest tak łatwo ten wrak znaleźć, co miało miejsce i podczas tego nurkowania. Zenit zacumowany nad podwodną skałą na głębokości 4 metrów. Podwodny grzbiet skalny ciągnie się od zatoki w morze i z jednej i drugie strony skały kończą się na około 15 m głębokości. Dalej piach. Musze stwierdzić, że rzeczywiście nic ciekawego tu nie zobaczyłem. Może, dlatego, że w aparacie fotogaficznym miałem założony obiektyw rybie oko i nie patrzyłem na dno w skali makro. Jak mówią - każdy medal ma dwie strony. Gdybym tu właśnie wykonał swoje pierwsze nurkowanie w życiu byłbym zachwycony.
Drugie nurkowanie zrobiliśmy w prawo od zatoki, ale przy brzegu. Zdecydowanie więcej życia makro. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć, dlaczego jeżowce są szkodnikami morskimi to właśnie w tym miejscu. Liczne kolonie tych zwierząt ogołociły skały z wszystkich możliwych form flory.

Kolejne nurkowanie przy wyspie S. Domino zapowiadało się ciekawie i prawdę powiedziawszy po przestudiowaniu mapy batymetrycznej tego miejsca spodziewałem się spotkać gorgonie.

w swietlePunta Secca, to cypel, który wychodzi daleko w morze i pionowe ściany opadają tu do głębokości 30-40 metrów, a potem piach dość stromo opada dalej do 60 metrów głębokości. Dużo ślimaków nagoskrzelnych. Niestety zobaczyłem jedną gorgonie na głębokosci 35 metrów. Miejsce to jest, zatem urocze głównie ze względu na pionowe ściany. Trzeba pamiętać, iż w tym miejscu jest bardzo duży ruch łódek, motorówek i jachtów głównie ze względu na pobliska grotę do której wszystkie łódki turystyczne mogą wpłynąć. Zdecydowanie nie nurkujemy w tym miejscu bez bojki dekompresyjnej i oznaczenia tego miejsc wyraźną, widoczna z daleka boją sygnalizacyjną nurka pod wodą!

Drugie nurkowanie tego samego dnia robimy w drodze powrotnej do naszego codziennego kotwicowiska.
Punta Diamante to raj dla fotografów makro, ale i tych z obiektywami szerokokątnymi ze względy na jaskinie i groty.
Nie pierwszy raz nurkowanie zaczynamy od zejścia po łańcuchu kotwicznym. Przy dnie na głębokości 20 metrów kursem 90º płyniemy powoli w stronę lądu. Kilka rodzajów nowych ślimaków, niesamowite kolonie Damsel fish'ów. Jednak my płyniemy jak najpłycej gdyż gdzieś tu wiem, ze znajdziemy ciekawe jaskinie i groty. Po 30 minutach pływania dopływamy w ciekawe miejsce gdzie potęga morskiej wody i wiatrów sztormowych dokonała czegoś, co zostaje w pamięci jak zdjęcia z magazynu National Geographic. Na Sipadanie w Malezji niesamowita jest Jaskinia Żółwi, w Meksyku Cenoty, w tej samej okolicy Jakinia Śpiacych Rekinów. Tu na Tremiti miałem to szczęście zobaczyć jaskinie pełną meduz. Dziura w skale, jakich dużo w tej okolicy, ale pływanie w wodzie pełnej tych organizmów dostarcza nie lada wrażeń i trudno to opisać słowami. Tak naprawdę wpływając do jaskini nikt nie patrzy na małe organizmy, bo czujemy się trochę jak podczas nurkowania na wraku. Koncentrujemy wzrok na dużych elementach tymczasem, gdy wypływałem z ciemności dopiero dojrzałem, jak dużo meduz jest w tej jaskini. Pod światło wyglądało to już zupełnie inaczej. Po prawie godzinnym nurkowaniu ponton zabiera nas z powrotem na pokład Zenita. To nurkowanie utkwi długo w mojej pamięci.

Tego samego dnia, lecz o 23.00 schodzimy na nurkowanie przy wyspie S.Nikola. Gdzieś pomiędzy kotwicowiskiem , a wyspą Caprara, tam gdzie światła już nie dochodzą, a jest na tyle blisko statku aby nie pobłądzić w zupełnej ciemności, która tej nocy zapadła nad Adriatykiem.

Na każdej pocztówce zakupionej z Wysp Tremiti to miejsce widać. Jest na tyle płytkie, że zdjęcia z pokładu samolotu pokazują olbrzymie bloki skalne i wielkie połacie żółtozłotego piachu na dnie. Nazwałbym to miejsce labirynt. W tak licznej ilości skał, głazów można łatwo zabłądzić i tylko głębokość wskazywała tak naprawdę, w którą stronę jest brzeg S.Nikola. Pod każdym kamieniem piach wypłukany jak w rwącym potoku uzmysłowił mi, że tu często są silne prądy jednak z jakiegoś powodu dziś mieliśmy chyba to szczęście, że woda stała niemalże jak w jeziorze. Może to poprzez nów księżyca, może przez inny czynnik, ale miejsce jest godne zanurkowania.

Rankiem kapitan rusza już w kierunku Manfredoni. Czekają nas jeszcze dwa nurkowania. Pierwsze z nich przy Punta Diavolo na wyspie S.Domino. Nurkujemy wcześnie o 8.00 rano. Zanurzenie w toni na 30 metrów i po dnie w kierunku brzegu. Dopływamy do pięknej pionowej ściany. Mamy ją z prawej strony i zmierzamy powoli na coraz płytsze głębokości, bo gdzieś tu jest ciekawa jaskinia. Niestety jak to życie pokazuje nie zawsze łatwo jest znaleźć coś wielkiego bez lokalnego przewodnika. Tak czy owak nie ma takiego nurkowania, które nie przyniosłoby jakiejś atrakcji. To tu znalazłem i sfotografowałem pięknego zupełnie czerwonego gobifish'a, ukrytego w gąbce o takim samym kolorze.
Drugie nurkowanie robimy około 300 metrów w lewo. Tam główną atrakcją miała być Grotta del Murena. Ta wielka atrakcja to mała grota na głębokości 2 metrów. Ciekawa dla turystów przepływających łódkami, ale na pewno nie dla nurków, a nazwa nie ma nic wspólnego z murenami.
Natomiast pierwsza część tego nurkowania to bardzo ciekawy łańcuch skał biegnący jakby równolegle do lini brzegowej, lecz na głębokości 20-30 metrów. kolowrotekKomputery nurkowe nieubłaganie wypędzały nas z tej głębokości, ale miejsce ciekawe, warte polecenia i zanurkowania 3-4 razy. Cały łańcuch skalny oblepiony starymi sieciami. My widzieliśmy tylko część skał od strony brzegu. Podejrzewam, że te same formacje od strony otwartego morza byłyby o niebo ciekawsze, a duże zwierzęta morskie mogłyby być tam stałym elementem krajobrazu. Od podnóża skał płynie się około 7 minut nad piachem aż dopływamy do podwodnych skał S.Domino zaczynających się na głębokości około 17 metrów.

W południe wychodzimy z wody i to jest koniec naszej podwodnej przygody z tymi uroczymi wyspami.

Statek nie jest jeszcze przystosowany do wypraw nurkowych pod względem wejścia i wyjścia z wody. Do dyspozycji mieliśmy małą drabinkę, po której trzeba było się wdrapywać na pokład. Na szczęście mieliśmy idealne warunki pogodowe, ale przy najmniejszej fali albo takich warunkach, jakie panują na Bałtyku wejście z powrotem na pokład i odbiór sprzętu nurkowego byłoby wybitnie niewygodne, aby nie powiedzieć niebezpieczne. na pokladzieBył to pierwszy rejs tej jednostki z nurkami na pokładzie i na dodatek pierwszy rejs hotelowy tj. gdzie grupa ludzi spała na jednostce tydzień czasu. W dniu przyjazdu naszej grupy trwały jeszcze prace wykończeniowe statku. Zatem po wręczeniu Mateo, armatorowi statku, wypunktowanej listy życzeń nurków należy się spodziewać, iż od następnego razu organizacja tego typu wypraw będzie dużo lepsza i wygodniejsza. Zresztą załoga uczyła się od nas jak prowadzić nurkowania pod względem organizacyjnym.
Załoga, kuchnia, lekarz na pokładzie, jakże ważny tlen, wydajna sprężarka do ładowania butli nurkowych, pełne wyposażenie nawigacyjne, wyśmienite warunki do życia na statku, dużo miejsca sprawiają, iż miejsce jest dobre, ale trzeba jeszcze je trochę przystosować dla nurków. Same kajuty są wyszykowane wyśmienicie. Dla każdego jest pościel, śpiwór, na ścianach wiszą obrazki, busole, lusterka, bulaje ozdobne itp. W łazience prysznic. Jak widać jest wszystko co być powinno. Niestety właściciele statku muszą się jeszcze nauczyć, że dobre zaplecze to nie wszystko, bo liczy się też wyśmienity serwis, o co było trudno podczas tego rejsu. Być może za dwa lata Włosi nauczą się tego, wówczas nie wykluczone, że ponowimy nasze wyprawy na pokładzie Zenita. Tymczasem, jeśli ktoś trafi do nich i zauważy, że zmieniło się na korzyść ja i moi współtowarzysze z Millennium Divers będziemy bardzo wdzięczni, jeśli otrzymamy takie uwagi od kogokolwiek.

25. czerwca po drugim nurkowaniu 10 godzin płyniemy do Manfredoni. Morze w końcu pokazuje, że jest żywiołem. Buja i to nieźle, a na dodatek burza na horyzoncie wbija nam w umysły niepokój, że spanie na pokładzie dziś w nocy morze stanąć pod znakiem zapytania. Po drodze, gdy się ściemniło obserwujemy niesamowite zjawisko bioluminescencji. Rozbijające się fale o dziób statku emitują turkusowe światło tak, że nie ma człowieka na pokładzie któryby się tym widokiem nie zachwycił.

O 23.15 cumujemy do nabrzeża. Naturalnie wcześniej przywitał nas delfin płynąc obok statku prawie na wyciągnięcie ręki. Nie bał się, przyglądał się nam tak samo jak my jemu. Nie jestem pewny, ale chyba coś tam do nas gadał. Miłe zakończenie rejsu. Po nocy ruszamy do domu.
Tremiti przez kila er znajdowały się pod wodą. Nie wnikając w historie geologiczną w początkowej fazie była to cześć Gargano. W wyniku trzęsień ziemi wyspy odłączyły się  od lądu stałego i zapadły pod wodę by w wyniku ruchów tektonicznych wyłonić się po wiekach na powierzchni Adriatyku. Być może tłumaczy to specyfikę dna wokół tych malowniczych skalistych wysp gdzie trudno znaleźć pionowe skały opadające do 60-80 metrów głębokości, co jest specyfiką wybrzeża chorwackiego. Jest tu raczej płytko.

Wyspy te są jeszcze bardzo dziewicze nawet dla Włochów. W Internecie ciężko znaleźć jakieś ciekawe zdjęcie z podwody. Karabinierzy włoscy, którzy wizytowali nas podczas rejsu oglądali zdjęcia, które robiliśmy pod wodą i od razu zgrywaliśmy do komputera z takim zachwytem, iż jeden z nich zaproponował nawet abyśmy wydali przewodnik nurkowy po tych wyspach, a trzeba przyznać, że przez cały tydzień nikt oprócz nas tu nie nurkował.
Pod wodą na pierwszy rzut oka jest mało życia, ale okazuje się, że sfotografowaliśmy 15 rodzajów ślimaków nagoskrzelnych, 4 rodzaje skorpen, krewetki itd.
Faktycznie, dużych ryb nie było widać, ale przecież wykonaliśmy raptem 13 nurkowań w miejscach bez przewodnika nurkowego i nie jest wykluczone, że są tu miejsca zapierające dech w piersiach, o czym przekonam się następnym razem gdyż na pewno tu wrócę, co sobie powiedziałem, a żeby dopełnić obietnicy moneta została rzucona w wodę w chwili, gdy podnieśliśmy kotwice do powrotu, ten gest nie należał zresztą tylko do mnie.

Tekst: Rudi Stankiewicz
Zdjęcia: Rudi Stankiewicz

Masz pytania?

Wystarczy, że do nas napiszesz lub zadzwonisz:
Bestdivers@bestdivers.pl
Tel. (+48) 601321557 / (+48) 698529073