Belize » Best Divers
Zainteresowany ofertą?
Zadzwoń na naszą infolinię:
601 321 557
Zamów bezpłatną rozmowę

Belize

" Od razu wiadomo, że nie stoimy na Mazurach …odgłosy dżungli, inny zapach wody, inne odgłosy żab, inne dźwięki świerszczy i gwiazdy zupełnie nie te."

Wiosna 2011/ Belize – rejs z Gwatemali do Blue Hole

 

Podróż do Belize była sama w sobie wielka przygodą, jednakże trudy wyprawy były warte wysiłku.
Lot do Madrytu, tam zwiedzanie wieczorne, nocleg. Następnego dnia lecimy na Karaiby, na Kostarykę. Po wylądowaniu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony lotniskiem. Chyba jako jedno z nielicznych na świecie całe lotnisko wyłożone jest dywanami, zadbane, czyste, w niczym nie przypomina wyobrażeń biednych krajów ameryki środkowej. Przesiadka do następnego samolotu i lecimy do Hondurasu.

 

Po kolejnych dwóch godzinach lotu, już mocno wymęczeni siedzeniem, wreszcie jedziemy do wcześniej zarezerwowanego hostelu Tamarindo w San Pedro Sula, dwumilionowego miasta, które wg. wielu przewodników turystycznych znajduje się w czołówce miejsc godnych zobaczenia w Ameryce Środkowej. W nocy okolicy woleliśmy nie zwiedzać ale z samego rana cała grupa skorzystała z restauracyjki na bliskim bazarze. Tuż po śniadaniu przyjechał po nas kierowca z Gwatemali i zabrał nas wreszcie do portu zaokrętowania Rio Dulce w Gwatemali gdzie dojechaliśmy równo po trzech godzinach.

 


Nie ma co tracić czasu. Jeszcze tego samego dnia cała grupa pojechała na wodospad Aqua Caliente. Wrząca woda wypływająca z głębi ziemi tworząca wodospad o temperaturze około 70 stopni mieszający się z zimna rzeką.
Lokalny przewodnik zaprowadził nas także do źródeł gorącej rzeki w dżungli. Okazało się, że zalegająca tam brązowa glinka jest bardzo polecanym kosmetykiem. Skusiliśmy się więc na maseczki z gliny w nadziei ,że zabieg ten nas odmłodzi.
Tuż po kąpieli błotnej i wodnej jedziemy do twierdzy Castello de San Fillipe poczym  wracamy na nasz luksusowy katamaran Quo Vadis na którym spędzimy kolejne 10 dni.

 

Następny dzień zaczynamy od zakupów na bazarze w miasteczku Rio Dulce. O 14.00 ruszamy rzeką o tej samej nazwie w dół ku - wyjściu na ocean. Ci, którzy widzieli kanion rzeki pierwszy raz byli zachwyceni ba! oczarowani. Ponownie i ja doznałem tego uczucia! Kanion rzeki Rio Dulce jest rezerwatem przyrody. Znalazło tu miejsce do życia kilkanaście gatunków czapli, kormoranów i innych ptaków żywiących się głównie rybami. Rzeka jest niezwykle rybna. My zjedliśmy lokalną rybę o nazwie Robalo 🙂

Wreszcie dopływamy do Livingstone, ostatniego miasta Gwatemali, gdzie nie ma dróg wyjazdowych i wjazdowych. Tu odprawiamy się i po wyśmienitej kolacji w lokalnej restauracji gdzie wszyscy zjedliśmy zupę marinera (zupa rybna z krabami, krewetkami i rybą) wypływamy na kotwicowisko w Zatoce Honduras. Kolejnego dnia płyniemy w stronę Sapodias Cayes, początek pasma raf belizyjskich.

 

 

Pierwsze nurkowanie [check dive] robimy w miejscu zwanym Seal Island, które z fokami nie ma nic wspólnego. Podobno brytyjskie siły wojskowe trenowały to swoich komandosów „seals”.
Miejsce z rafami opadającymi do 20 metrów. Tu zdecydowanie przydaje się kompas. Przy samej kotwicy 2,5 metrowa płaszczka robiła naprawdę wrażenie!

 

 

Ruszamy dalej w kierunku raf Glover’s reefs. Po drodze mijamy wysepki urokliwe niczym z filmów o piratach z Karaibów. Jedna szczególnie przykuła naszą uwagę. Wybudowana toaleta na wyspie wielkości 10 metrów kwadratowych 🙂 Wyobraźnia ludzka nie ma granic ale akurat w tym przypadku słabo to wyszło, a na dodatek wyspa nazywa się Queen’s Island (wyspa królowej).
Dopływamy wreszcie do Glover’s Reef i tam wykonujemy wspaniałe nurkowanie w miejscu odkrytym przez J. Cousteau. 20-30 lat temu miejsce to było tak bogate w życie, że trzeba było się przepychać miedzy rybami, co widać w jednym z odcinków filmu Podróże J. Cousteau. Rafa niesłychanie malownicza jeśli chodzi o formacje. Dużo przesmyków i tuneli. Piasek na głębokości 8 metrów w pewnym momencie łamie się i zaczyna się ściana opadająca do kilkuset metrów. Najbardziej wszyscy zapamiętają z tego nurkowania gigantycznego strzępiela długości nurka, ale waga myślę - razy dwa.

 

 

Następnego dnia nad ranem ruszamy przez Atol Belize w kierunku rafy w okolicach Blue Hole, a konkretnie - Lighthouse Reefs. Około 13:00 dopływamy do wysepki Long Caye aby pożyczyć dodatkowe butle na nurkowanie w Blue Hole. Jedyne centrum nurkowe Huracan akurat ma tydzień przerwy w funkcjonowaniu przeznaczoną na serwis sprężarki i innych urządzeń. Właściciel, Belg na początku był niechętny do zaoferowania swojej usługi podczas przerwy. Szczęśliwie dla nas okazało się, że kilka lat temu nasz kapitan Rafał smakował z nim polskiej wódki  co uratowało całą sytuację 🙂

 

31 marca 2011 roku - płyniemy na Blue Hole! Wreszcie zobaczymy marzenie wielu tysięcy nurków. Dopłyniecie nie jest proste. Rafy są tak zdradliwe, a głębokość tak mała, że nawigowanie jest tu rzeczą niebywale trudną co potwierdzają wraki które widzimy od czasu do czasu na rafach i na mapach nawigacyjnych.
Naprawdę bardzo pomocny okazał się właściciel budowanego resortu na Long Caye, Jim Cullinam.
Uświadomił nam, iż już za rok zaczną współpracować z Huracane, będzie można dolecieć z Belize City samolotem wodnym. Będzie to niewątpliwe bardzo uczęszczane miejsce przez nurków z całego świata!

 

 

Dopływamy nad Blue Hole pod wieczór. Wchodzimy do wody dokładnie w miejscu gdzie J.Cousteau wysadził w powietrze kawałek rafy aby mógł tam wpłynąć swoim Calypso. Ściana zaczyna się od około 12 metrów głębokości. Spadamy na 40 metrów. Już mało światła ale ONE są! Mowa o stalaktytach. Czarna czeluść opada tu do 140 metrów. Nurkowanie w Blue Hole ma swoja magię!
Nocujemy nad Blue Hole. Niektórzy twierdzą, że jest to miejsce magiczne. Każdy z uczestników stara się zapamiętać swoje sny z noclegu nad Blue Hole. Rano dzielimy się tym co przyniosła nam energia kosmiczna .
Kolejnego dnia wstajemy o świcie i nurkujemy o 7.00 rano, tym razem głębokość 55 metrów. Okazuje się, że na 50 metrach przejrzystość wody wzrasta dwukrotnie w stosunku do tego co widzieliśmy wczoraj wieczorem. Myślę, że przejrzystość ma około 40 metrów. Na Blue Hole nie ma ciekawej rafy koralowej, ale przecież nie po to tu przypływają nurkowie. Jeszcze jedno nurkowanie - do 20 metrów spowodowało, że w zasadzie opłynąłem prawie całą studnię. Jeśli będę jeszcze tu kiedyś nurkował to wyłącznie technicznie.. Studnia sama w sobie nie jest urokliwa, czy bogata w życie. Jest to raczej kult miejsca jak np. piramidy egipskie.

 

Po nurkowaniu płyniemy do wyspy Half Moon Caye, a latarnia morska, która stała tu do 2010 roku dała nazwę całemu ciągowi raf z tych okolic – lighthouse reefs.
Latarnia runęła w 2010 roku do wody podczas huraganu. Na wyspie jest rezerwat przyrody. Można tu podziwiać legowisko koloni ptaków. Możemy podziwiać gniazda z wierzy widokowej, specjalnie postawionej dla turystów. Dosłownie 3 metry od barierki wieży widzimy pierwsze ptaszyska wygrzewające jaja i karmiące swoje pisklęta 🙂
Huragany są normalnym zjawiskiem w tej części świata. Z jednej strony niszczą rafę podwodną i dżungle na wyspach, z drugiej jednak przesuwają koralowce podwodne dając miejsce nowym rafom, a na lądzie kolejnym gatunkom drzew. Tu dżungla rośnie równie szybko jak jest niszczona przez siły natury.

 

 

Na wyspie jest sprężarkownia i mały sklepik z t-shirtami i pamiątkami. Ładujemy butle i płyniemy na drugie nurkowanie od zachodniej strony wyspy. Pionowa ściana z dużą ilością ryb w płytszej części rafy. Pod łodzią piach, ale tuż za krawędzią rafy jedno z piękniejszych miejsc jakie odkrył  J. Cousteau, a co ja mogę potwierdzić. Na dzień dobry przywitał nas rekin rafowy, po drodze minęły nas olbrzymie barakudy-samotniczki. Pod koniec nurkowania pod łódź przypłynęły 3 olbrzymie tarpuny - symbol Morza Karaibskiego. Te, to już w ogóle się nie bały. Ryba, często widziana w toni,i mylona – ze względu na kształt – z rekinem. Można było podpłynąć do nich niemalże na wyciągniecie reki. Na płytszej części tej strony prawdziwe akwarium pod względem ilości ryb i koralowców.
Generalnie rafy są tu zupełnie nie zniszczone. Dla nurka, który widział już nie jedno w różnych częściach świata, miejsce wyda się unikatowe. To jest zupełnie coś innego niż widzimy w Morzu Czerwonym. Spotkamy tu dużo barakud ale nie stada jak widzi się często na spektakularnych zdjęciach. Są to zazwyczaj samotne sztuki kręcące się tuż przy rafie. Nie znają strachu przed człowiekiem, a obserwując zęby tych drapieżników z bliska to momentami zastanawiałem się , kto powinien się bardziej bać.
Zaobserwujemy tu dużo graników, strzępieli (ang. Grouper). Niektóre mają masę przekraczającą ciężar nurka dwukrotnie. Skoro są strzępiele musi występować ich główny wróg – rekin. Co ciekawe, nie widać tu muren i ośmiornic. Dużo langust i wszelkiego rodzaju gatunków Lucjanów widzimy praktycznie na każdym nurkowaniu.
Jeszcze dwa nurkowania zachwyciły wszystkich przy zachodniej stronie Long Caye. Na 50 metrach pływały rekiny rafowe, a w płytkiej części rafy bardzo urokliwe korytarze. Coś podobnego widziałem na rafach Egiptu w okolicach Marsa Alam.

 

 

Na noc ruszamy do zatoki wysepki Long Caye i tam robimy nurkowanie nocne. Miało być przy rafie gdzie zatopiona jest kamera podwodna. Projekt National Geographic. W Internecie można czasami zobaczyć co się dzieje wokół kamery. Niestety noc i duże falowanie uniemożliwiły realizację planu wiec wylądowaliśmy na nurkowaniu w okolicy naszej łodzi. Głębokość 2m! Nawet nie kwalifikuje się jako nurkowanie ale nawet na tej głębokości spotkaliśmy olbrzymiego orlenia. Dzień później, w tym samym miejscu, pływały rekiny (ang. Nurse Shark). Są tu miejsca gdzie rekiny zachowują się wręcz jak psy, które wiedzą gdzie i której trzeba przyjść aby dostać coś do jedzenia. Na Half Moon Caye gdy rybacy wyrzucali resztki ryb do wody, która miała głębokość pół metra rekiny wychodziły prawie na brzeg aby coś skubnąć i zabrać ptakom, które jakby z nikąd także pojawiają się w dużych ilościach.

 

Kolejny dzień przesuwamy się w kierunku Gwatemali. Tym razem z rana płyniemy z lokalnym przewodnikiem, a zarazem właścicielem jedynej bazy nurkowej na wyspie Middium Long Caye. Nurkowanie na Glover’s Reef, kto wie czy nie jest jeszcze bardziej spektakularne od tych na rafach Lighthouse Reef. Płyniemy dość długo łodzią opływając rafy Middium Long Caye od strony oceanu. Wchodzimy do wody w biegu. Ściana zaczyna się na 15 metrach i spada w czeluści dna morskiego pod katem około 70 stopni. Przejrzystość wody około 40 metrów.
Po nurkowaniu ruszamy dalej - w kierunku Gwatemali wzdłuż szlaku, którym pływają delfiny i rekiny wielorybie. Siadamy na pokładzie i wypatrujemy…
Noc spędzamy przy prywatnej wyspie Tom Owens. Nazwa wzięła się od Brytyjskiego Admirała, który na początku XIX wieku miał za zadanie mapowanie tutejszych raf i wysepek. Do dziś jego mapy są w użyciu!
4 kwietnia o 6:00 rano ruszamy dalej w kierunku wejścia do rzeki Rio Dulce. Po drodze na środku oceanu jest wypłycenie, tam wskakujemy popływać w abc. W tych okolicach są delfiny i faktycznie przypłynęły by chwilę popływać z nami. Około 11:00 opuszczamy wody Belize i wpływamy na wody międzynarodowe. Tu na jacht mogą wejść tylko służby specjalne pod warunkiem, że jest podejrzenie przemytu narkotyków lub niewolników. Aby zaznaczyć suwerenność pokładu kapitan wywiesza banderę amerykańską tym samym uświadamiając co niektórym , że jesteśmy tu nielegalnie bo nie mamy wizy amerykańskiej .
W samo południe, 4 kwietnia, już widzimy ląd. Woda zmieniła zabarwienie od olbrzymich mas wody wypływających z Rio Dulce.
Ostatnie nurkowanie robimy w Gwatemali, na środku zatoki Honduras, gdzie wielka łacha piachu oznaczona jest światłem sygnałowym. Głębokość 7 metrów, przejrzystość spadła do około 10 metrów, ale pod samą latarnią oaza ryb. Widzimy cały przekrój fauny lokalnych wód zaczynając od drapieżników, tutaj barakud, a kończąc na najmniejszych krewetkach. Płaszczki ciekawskie, wręcz wpływają na dłoń. Spider Crabs, tak bardzo charakterystyczne w tych wodach siedzą w każdym zacienieniu. Krótkie i płytkie nurkowanie ale konkretne 🙂

 

Kończąc wyprawę katamaranem wpływamy do Rio Dulce, nocujemy po drodze w niesłychanie malowniczej zatoce. Od razu wiadomo, że nie stoimy na Mazurach …odgłosy dżungli, inny zapach wody, inne odgłosy żab, inne dźwięki świerszczy i gwiazdy zupełnie nie te.

5 kwietnia 2011 roku cała grupa zobaczy coś niezwykłego po raz kolejny ! Tikal – największe miasto Mayów odkryte w XIX wieku. Mówi się, że na szczycie piramid  jest jakieś skupisko energii kosmicznej, coś dla nas nie zrozumiałego. Całe rzesze ludzi marzą aby w tym miejscu być i poczuć ile w tym prawdy. Po wejściu na kilka piramid w Tikal stwierdzam, że faktycznie jest coś na rzeczy. Trudno to wytłumaczyć, to trzeba przeżyć.
Kończymy wyprawę długą podróżą powrotną z bagażem niesamowitych wspomnień z drugiego końca świata.

 

 

Film z wyprawy na Blue Hole w 2011 roku

 

 

Tekst i zdjęcia: Rudi Stankiewicz
 

Masz pytania?

Wystarczy, że do nas napiszesz lub zadzwonisz:
Bestdivers@bestdivers.pl
Tel. (+48) 601321557 / (+48) 698529073