Nurkowanie - Honduras » Best Divers
Zainteresowany ofertą?
Zadzwoń na naszą infolinię:
601 321 557
Zamów bezpłatną rozmowę

Nurkowanie – Honduras

 

Honduras – wyspy Utila, Roatan i Cayos Cochinos

 

Marzec 2010. W Polsce początek wiosny po niesłychanie długiej i mroźnej zimie tego roku. Kilkanaście tysięcy kilometrów od Europy pacyficzny prąd EL NIŃO przynosi deszczową pogodę na Karaibach ale wyczekiwaną co 7 lat w takich krajach jak Peru, Chile i innych krajach ameryki środkowej gdzie ów prąd przynosi deszcze, a z nimi obfitość stąd nazwa tego zjawiska czyli El Nińo (his. dzieciątko, chłopiec).

Z drugiej jednak strony wraz z wiatrami zmienia się układ prądów oceanicznych, a tym samym temperatury wód w określonych miejscach. Wiatry, które poprzednio pchały powstałe nad Pacyfikiem chmury burzowe w kierunku Australii i Indonezji, teraz spychają je na kontynent południowoamerykański, powodując tym samym intensywne opady w Andach. W tym okresie w Andach zaczyna się także pora deszczowa, lecz opady wywołane przez efekt El Nińo mogą być katastrofalnie duże, powodują powodzie oraz spływanie lawin błota. Podnosi się temperatura powietrza, co powoduje topnienie wiecznych śniegów i zanikanie lodowców w Peru i Boliwi. Szacuje się, iż jeśli El Nińo dalej będzie wykazywać swoją aktywność w niezmienną siłą większość lodowców na terenie Peru i Boliwii do końca wieku zaniknie.

 

Zaplanowana wyprawa do Gwatemali i Belize tego roku była na początku mecząca ze względu na trudy podroży. Po przybyciu do Gwatemali  kapitan jednostki katamaranu Lagoon 410 proponuje popłynąć do parku narodowego ale w Hondurasie. Mowa o wyspie Utila, Roatan i przyległych jej kliku mniejszych. Słyszałem dużo dobrego o tamtych okolicach to bardzo szybko decyzja zapadła na tak być może nawet kosztem płynięcia do Belize na unikatowy twór geologiczny znany na całym świecie - Blue Hole.
Z drugiej strony ile osób znamy, które nurkowały, pływały po wodach  Hondurasu? Dla mnie osobiście to było wyzwanie !
Rejs do wyspy Utila to 27 godziny płynięcia z Gwatemali gdzie mięliśmy port zaokrętowania w miejscowości Rio Dulce. Leżąca nad rzeką o tej samej nazwie miejscowość to początek wielkiej podróży do morza w zatoce honduraskiej.


Gwatemala to klimaty przypominające trochę Meksyk. Podobna uroda mieszkańców, najpopularniejszy język oczywiście hiszpański. Jedyny dzień kiedy mogliśmy zwiedzić coś na lądzie to właśnie dzień przybycia do Rio Dulce. Mimo, że zmęczeni to jednak fundujemy sobie wycieczkę na dwie główne atrakcje turystyczne okolic Rio Dulce. Gorące, wulkaniczne, wodospady Aqua Caliente gdzie odzyskaliśmy witalność i świeżość umysłu po prawie dwóch dniach podróży oraz twierdza Castilos St. Filipe, która strzegła wejścia dalej na wody wewnętrzne Gwatemali. W XVI wieku piraci byli tu nie lada problemem, a to miejsce bardzo skutecznie broniło mieszkańców przed dalszym plądrowaniem wewnętrznych wód ówczesnego kraju ze względu na przewężenie w rzece gdzie lufy dział fortecy nie pozwalały przejść korsarzom. Warto zajechać jeszcze na pysznie przyrządzoną rybę w Alla Finka dosłownie po drodze miedzy dwiema atrakcjami turystycznymi. Miasto Antigua to dawna stolica ameryki środkowej. Gwatemala City wyrosło na obrzeżach Antigua ale będąc  w Gwatemali warto zajechać do tego wyjątkowego miejsca zbudowanego przez Hiszpanów w XVI wieku. To w zwyczajnych wycieczkach turystycznych w zasadzie główna atrakcja turystyczna tego kraju. Widzieliśmy to miejsce ostatniego dnia prawie w biegu przed rejsem powrotnym do Europy ale jeśli ktoś dysponowałby większą ilością czasu zdecydowanie musi tam przybyć.

 


Wrócę jeszcze na chwilę do wodospadów Aqua Caliente. Są to wody gorące, a nawet parzące pochodzenia wulkanicznego. W dżungli widzimy wodospad ale woda to gorące źródła wypływające z wnętrza ziemi. Mieszają się one w rzece z chłodnymi źródłami wypływającymi spod skał i dlatego można wejść tu do wody. Efekt jak w wannie. Wyobrażałem sobie dawne czasy kiedy Indianie w dziczy rozkoszowali się tym miejscem. Nie ma tu jeszcze wielu turystów, a bardziej okoliczni mieszkańcy wpadają tu wykąpać się i odpocząć w siarkowej wodzie. Niektórzy, widziałem nawet okładali się błotem na twarzy. Dużo tu różnych minerałów w błocie i jak to na całym świecie zawsze ktoś się znajdzie kto wierzy, że w ten sposób przedłuży sobie młodość.

Po zamustrowaniu na jacht i zakupieniu prowiantu ruszamy rzeką Rio Dulce w kierunku oceanu. Jest to chyba jedyne takie miejsce na świecie. Rio Dulce i jeziora, które tworzy są niepowtarzalne. Przecina Gwatemale bystrym prądem gdzie momentami podziwiamy pionowe ściany do 200 m wysokości wpadające prosto do wody, a na dodatek wszystko zarośnięte dziką dżunglą. Film Apokalipsa reżyserii Mela Gibsona mniej więcej obrazuje klimaty, które oglądaliśmy. Gdzie nie gdzie chaty z charakterystycznymi dachami z liści palmy zapomniane przez cywilizacje. Rzeka przypomina momentami klimaty rzeki z Wietnamu, czasami Tajlandie ale jedno jest pewne – robi wrażenie i podkreśla, że ludzie tu żyją jakby w innym wymiarze czasowym. To prawie jak cofnięcie się  200 lat w tył. Patrząc po drodze w dziewiczą dżunglę w której żyją na wolności jaguary, pancerniki, małpy i wiele egzotycznie dla nas Polaków brzmiących nazw zwierząt dochodzi do mnie myśl, że być może w miejsce, które patrzę nie stanęła jeszcze ludzka stopa. Rzeka jest niezwykle rybna. Płynąc, przed dziobem łodzi wyskoczyło nam setki ryb.
Dopływamy po 6 godzinach do końca lądu gwatemalskiego.


 Ujście rzeki Rio Dulce to miejscowość Livingstone. Ostatnie miasto w Gwatemali do którego nie można dojechać żadną drogą. Mimo to turyści nie są tu rzadkością aby nie powiedzieć, że w zasadzie miasto żyje z turystów. Wszystko co tu jest zostało przytransportowane rzeką lub morzem. Gdy patrzyłem na domy, uliczki byłem pełen podziwu co ludzie potrafią zrobić gdy istnieje taka potrzeba. Moją uwagę szczególnie przykuła miejska pralnia. Wybetonowane misy pod dachem gdzie schodziły się gospodynie domowe i prały ręcznie ubrania.
Odprawiamy się, zjadamy niesamowita zupę z owoców morza aby nabrać sił  przed nocnym rejsem na honduraskie wyspy i wreszcie ruszamy. Czas prawdy o nas samych, jak sobie damy rade na oceanie przez 20 godzin. W końcu nikt z naszej grupy nie jest wytrawnym żeglarzem lecz nurkowanie nas tu ściągnęło. Inne myśli dochodzą do świadomości człowieka , kiedy w nocy stertuje jachtem na środku oceanu i odpowiada za bezpieczeństwo współtowarzyszy rejsu. Inne odgłosy dochodzą do uszu, serca i umysłu. Szumiący wiatr przecinający liny na jachcie dający tak charakterystyczny odgłos ale tylko na morzu. W kajutach trzaski rozbijających się o kadłub fal i trzeszczący cały pokład. Sen to marzenie. Cała noc to raczej wyczekiwanie na dzień.

 

Po prawie 20 godzinach rejsu w nocy, na falach, na wachtach, wymęczeni bujaniem, niedospani cała grupa była ekstremalnie zmęczona tak więc nic dziwnego, że chcieliśmy zejść na ląd Utila i usiąść choć na chwilę w barze aby napić się zimnego piwa w warunkach gdy pokład nie buja się pod nogami, a uderzające fale o kadłub jachtu nie wyrywają ze snu z myślą czy my aby nie toniemy? I tu zaskoczenie. Po zejściu na ląd dla odmiany my się bujamy. To efekt 20 godzin na morzu.
Wyspa Utila ma niespełna 11 km długości i 4 km szerokości. Naprawdę niewielka wysepka ale jest to chyba jedno z ostatnich miejsc na świecie gdzie za całkiem nieduże pieniądze można zobaczyć najpiękniejsze rafy świata. Zaznaczyć należy, iż wyspa Utila kończy Mezoamerykańską Rafę Koralową, która przechodzi między innym przez wyspę Cozumel w Meksyku czy rafy w Belize. Ta rafa barierowa to druga co do wielkości (po Wielkiej Rafie Koralowej w Australii) rafa na świecie. Czy warto to zobaczyć? Zostawiam do przemyślenia
Ważną sprawa jest uświadomienie sobie kilku cennych faktów o tej wyspie. Prąd tylko 110 V, podłączenie - wtyczki jak w USA.
Ludność na wyspie to około 2500 osób. W trakcie okresu wakacyjnego czyli tzw sezonu ilość osób przebywających na wyspie może wzrosnąć aż do około 8500!!!


Woda: jak na wielu innych, małych wyspach tropikalnych woda jest cennym artykułem. Nie ma ciągłego zaopatrzenia tzw wodociągów. Woda pobierana jest ze studni, odwiertów lub kupowane w sklepach. Woda miejska jest pompowana do butli przy gospodarstw domowych. Nie jest to woda pitna. Należy się zaopatrzyć w butelkowaną wodę, która jest relatywnie tania i dostępna w prawie każdym sklepie. Woda ta jest produkowana przez jedną z dwóch lokalnych firm Johnny's Water lub Island Springs. Niektóre z większych hoteli mają także własne źródła oczyszczonej wody. Internet jest dostępny w kilku miejscach. Najlepiej zapytać się miejscowych to wskażą właściwe miejsce.

Poranne stado delfinów płynące przed dziobem katamaranu podniosło humory i nadzieję na dobre nurkowania w Hondurasie.
 Miejscowość Utila to twór, który stał się mekką dla nurków. Ludzie żyją tu z nurkowania. Chciałbym napisać w tym miejscu, że jeszcze z czegoś innego ale nie. To jest główna aktywność wyspy. Jeśli ktoś był na Sipadanie w Malezji to wie o czym mowa, jeśli nie to po prostu zwykły turysta nie ma tu po co przyjeżdżać.
Cała miejscowość to jedna ulica wzdłuż morza. Może 3 km wszystkiego ale klimat tego miejsca jest niepowtarzalny. Wszyscy mówią tu o nurkowaniu. Gdzie pojechać, co zobaczyć, gdzie umówić się na wieczorne piwo po nurkowaniu. Są tu nawet miejsca gdzie możemy umówić się na pływanie z rekinami wielorybimi (najlepszy sezon od kwietnia do lipca).
Inaczej tego nie można nazwać bo nikt inny tu nie przyjeżdża. Raj dla nurków. Nie ma serferów, nie ma turystów, nie ma samochodów. Może kilka na przewóz ciężkich towarów do nielicznych sklepów. Klimaty na wyspie Utila to już zupełnie inna bajka niż w Gwatemali czy Meksyku. Inna uroda ludzi. Bardziej przypomina to już Jamajkę. Nic więc dziwnego, że nieduża wysepka kilkanaście godzin płynięcia od Hondurasu zyskała i wciąż zyskuje taką popularność wśród ludzi  z najdalszych zakątków świata. Na wyspę można dostać się ze stałego lądu z miejscowości Ceiba skąd wychodzą nieduże promy. Sezon trwa od marca do końca września. Potem zaczynają się deszcze monsunowe i turystów jest jak na lekarstwo. Rastamani, hipisi, młodzi ludzie zjeżdżający się z całego świata aby zaznać niesłychanego uroku tej wyspy. Okazuje się, że spotkałem tu nawet moją kursantkę nurkowego z BIAŁEGOSTOKU  z przed wielu lat, która teraz pracuje tu jako instruktor nurkowania. Gdzie to los nie żuci człowieka w pogoni za przygodą, pomyślałem sobie.

Zaczynamy nurkowania następnego dnia. Nurkujemy w południowej części wyspy z prawej strony miejscowości Utila

 

Nurkowania 31 marca

Wszystkie trzy nurkowania miały podobny klimat choć układ dna był dość znacznie zróżnicowany. Typowe miękkie koralowce i gąbki Karaibów. Nie zbyt dużo ryb choć trafiła się i duża płaszczka i rekin ale najpopularniejsze ryby to wręcz katalogowe gatunki fauny Karaibów.
Miejsca nurkowe oznaczone są bojami, które to oznaczone są numerami. Pomyłka gdzie jest właściwe miejsce do nurkowania praktycznie odpada.
Co ciekawe? W tych okolicach wręcz zachęca się do zabijania skrzydlic (ang.Lion Fish). Nie jest to wymysł tutejszych nurków bynajmniej ale po rozmowie z lokalnym biologiem sprawa się wyjaśniła. W 1992 roku huragan na Florydzie zniszczył akwarium słonowodne i przeniósł ten gatunek, który widuje się w Oceanie Indyjskim i w Morzu Czerwonym właśnie w te okolice. Skrzydlica ta w tym miejscu nie ma naturalnych wrogów i szybko okazało się, że rozprzestrzeniła się w błyskawicznym tempie wyżerając rodzime gatunki.
W miejscu gdzie nurkowaliśmy były dwa małe wraki łodzi nurkowch, które wpadły na rafę.
Karaiby to trochę jak pole minowe dla niedoświadczonych żeglarzy. W pierwszym kwartale 2010 w tych okolicach na rafach zatonęło już 6 jachtów !!! Nic więc dziwnego, że nasz kapitan Rafał Biernacki bardzo dużą uwagę przywiązywał do bezpieczeństwa i nie wszystko co chcielibyśmy zobaczyć było możliwe.

 

Nurkowania 1 kwietnia

Pierwsze nurkowanie robimy na wraku o nazwie Halliburton leżącego na 30 metrach w zasadzie tuż u ujścia z zatoki przy miasteczku Utila. Mały drobnicowiec wpadł na rafę i zatonął. Nurkowisko jest dość ciekawe i jak w każdym poważanym wraku i w tym żyje gigantyczna murena którą i nam dane było zobaczyć.
Kolejne dwa nurkowania to Blackish Point i Great Wall West. To drugie miejsce to pionowe ściany do około 70 metrów. Natomiast na obu nurkowaniach widać iż miejsce to jest aktywne sejsmicznie. Charakterystyczne pęknięcia w ścianie i dnie akwenu zrobiły niesamowite miejsce nurkowe. Labirynty zarośnięte koralowcami i wypełnione rybami, które tu chronią się przed drapieżnikami z oceanu na mnie zrobiły bardzo pozytywne wrażenie.
 Jeszcze w 2009 roku w tych okolicach było trzęsienie ziemi, które miało 7 stopni w skali Richtera. Pojawiły się nowe pęknięcia w dnie, a ile jest jeszcze nie odkrytych? Tego nie wie nikt. W północnej części wyspy przejrzystość wody to minimum 30 metrów, a wybrzeże wyspy to dzika dżungla z palmami. Tylko brakuje piratów z Jackiem Sparowem na horyzoncie

2 kwietnia
Ruszamy na wyspę Roatan. Po 6 godzinach płynięcia pod wiatr znowu dało znać zmęczenie. Nawet leżąc organizm jednak się męczy. Na szczęście mamy na pokładzie ananasy, mango, pomarańcze, limonki i uzupełniamy płyny i wartości odżywcze właśnie owocami. Kto miałby ochotę na mięso czy tłuste potrawy w takich warunkach? Robimy jednio nurkowanie tego dnia. Tu, w miasteczku West End procedura ładowania butli w lokalnych centrach nurkowych jest już bardziej utrudniona i mówią nam, że butle będą gotowe dopiero następnego dnia rano. Dopiero teraz doceniamy jak łatwa była logistyka napełniania butli powietrzem na wyspie Utila. Wieczorem miasto zmienia się nie do poznania. Za dnia małe, niepozorne, gdzie czas płynie leniwie miasteczko na Karaibach. Wieczorem tętniące życiem towarzyskim niczym stolica Karaibów. Mnóstwo dyskotek prześcigających się pomysłami jak ściągnąć klienta. Bary pod gołym niebem z muzyką na żywo, tłumy ludzi szukających coraz lepszego miejsca na zabawę. Oj, tu w przeciwieństwie do Utili można przyjechać nie tylko na nurkowania.

3 kwietnia
Odbieramy butle i pożyczamy komplet dodatkowych aby nie marnować czasu. W centrum nurkowym Roatan Divers młody człowiek z Niemiec opowiada mi przez chwile jak trafił na Roatan i jak nie zamierza wracać do domu. Tu życie inaczej płynie, jakby inny świat. Bez zmartwień, stresu, grypy, nudnych reklam telewizyjnych, bez korków w mieście, wyścigu szczurów. Nic dziwnego, że wielu ludzi zostaje tu na stałe.
Robimy dwa nurkowania. Jedno na przeciwko miasteczka West End gdzie znajdujemy ścianę rafową do przeszło 40 metrów głębokości. Drugie to chyba najlepsze nurkowanie na tym wyjeździe bowiem z drugiej strony wyspy. Północna część jest mniej eksplorowana przez nurków zwyczajnie dlatego, że warunki pogodowe skutecznie odstraszają. Duża fala, daleki dystans do przepłynięcia. Jednak my nurkujemy na cyplu, który polecił nam kapitan. Początek wygląda mało obiecująco. Przejrzystość wody może 12 metrów. Szukamy kanionu, który pojawił się w cyplu po trzęsieniu ziemi. Gdy wreszcie znaleźliśmy to miejsce to trzeba przyznać, że zrobiło na nas wrażenie. Kaniony z różnymi korytarzami, szczelinami i grotami które opadają momentami do 40 metrów, a po wypłynięciu z nich ściana opada do przeszło 100 metrów. To wszystko zarośnięte charakterystycznymi wachlarzami koralowymi jakie spotykamy tylko w obrębie Morza Karaibskiego. Po tym co zobaczyłem doszedłem do wniosku, iż kawałek podwodnego cypla po trzęsieniu ziemi chciałby się jakby odłamać od głównej bryły wyspy i spaść w otchłań jednak został na miejscu, a pęknięcie  przecina cały cypel tworząc niespotykaną scenerię. Po nurkowaniu ruszamy na wyspy Cayos Cochinos.
Przypływamy na wyspy w nocy podczas dużej fali. Locja w tych wodach jest bardzo trudna. Zacumowanie jachtu bardzo odważne. Jeszcze raz kapitan pokazuje nie lada wyczucie i umiejętności. Te wyspy to już inna bajka. Typowe Karaiby. Łacha słonecznego piachu z trzema palmami na wyspie. W sumie jest tu kilkanaście mniejszych i większych wysepek oraz wypłacenia tworzące okresowe wysepki. Cayo Cochinos Major i Cayo Cochinos Menor to dwie największe wyspy z 16, które zostały nazwane i tam też w ich okolicach robimy nasze nurkowania.
Największa wyspa Cayo Cochinos Major to cumowisko jachtów i dosłownie kilka prywatnych plaży z jednym centrum nurkowym gdzie można też coś zjeść, przespać się i cokolwiek dowiedzieć. Te wyspy odwiedzane są tylko przez jachty i małe łodzie motorowe. Żaden duży statek tu nie dopłynie ze względu na trudną nawigacje miedzy rafami. Być może dlatego wyspy zachowały tak unikatowy charakter.

Nurkowania 4  kwietnia
Najprawdopodobniej przez EL Nińo deszcze spowodowały większy niż zazwyczaj spływ wody z różnych rzek do morza i przejrzystość wody przy tych wyspach nie powaliła. Około 15-20 metrów. Rafy lepsze i gorsze. Głównie nurkuje się tu dla formacji skalnych utworzonych przez ruchy tektoniczne skorupy ziemskiej. Ten obszar jest niezwykle aktywny, a sam kapitan opowiadał nam jak raz przeżył 7 stopni w skali Richtera właśnie przy tych wyspach.
Miejsca są tu dziewicze i nie odkryte. Gdy rozmawiałem w jedynym centrum nurkowym o tych wyspach sami gospodarze stwierdzili, że wiele jeszcze nie zobaczyli. Nawet gdzieś tu leży samolot pod wodą.
Natomiast wycieczka do wioski rybackiej na jedną z okolicznych wysepek to była prawdziwa perełka dla fotografów. Cała grupa zachowywała się jak japońska wycieczka i w zasadzie nic w tym dziwnego bo tak wyjątkowych miejsc nie ma chyba dużo na świecie. W sumie kilka tysięcy zdjęć zrobiliśmy wszyscy razem.
Mała wyspa, którą można obejść w 15 minut. Na niej 20 chat z może 30 mieszkańcami. Wszyscy są pochodzenia afrykańskiego. Tacy wypisz, wymaluj Kunta Kinte. Natomiast małych Murzyniątek bawiących się w promieniach słońca na plaży i w morzu biegały tu całe chmary. Myślę, że w takim tempie przyrostu naturalnego za 15 lat inne bezludne wysepki  tego archipelagu też będą już zamieszkałe. Mieszkańcy żyją tu z połowu ryb natomiast każdy przybysz, który przypływa łodzią w te okolice musi zapłacić 10 USD za osobę na dobę za pobyt w Parku Narodowym wysp Cayos Chochinos. Trochę się to kłuci z połowami lokalnych mieszkańców ale cóż, turysta zawsze musi płacić.

Nurkowania 5 kwietnia
Wracając już do Gwatemali, ostatniego dnia nurkowego nurkujemy przy drugiej największej wyspie tj. Cayo Cochinos Menor. Przejrzystość nie za dobra, a charakter rafy taki jakby wszystkie sztormy karaibskie waliły tu o rafy. Gdzieś tu w dnie jest zespół jaskiń, które można eksplorować na dość znaczne głębokości. Natomiast drugie nurkowanie,  można rzec na środku oceanu na nie dużym wypłyceniu było dużo lepsze. Może 40 nurków rocznie odwiedza to miejsce. Dziewicze, zupełnie niezniszczone przez aktywność człowieka rafy. Wypłycenie jest górą podwodną, która opada do przeszło 40 metrów, a potem łagodniej ciągnie się w głębiny. Było duże falowanie na powierzchni co mieliśmy okazje odczuwać już na 18 metrach głębokości. Na dzień dobry przypłynęły delfiny, a może na dowidzenia. Przecież pierwszego dnia nas przywitały

24 godziny później przypływamy do Livingston w Gwatemali na odprawę tym razem wjazdową. W rejs ruszamy już jak stare wilki morskie obeznane z bujaniem. Po nocnym płynięciu jednak zmęczeni. Po wachtach i całej nocy bujania nie możemy się doczekać kiedy wpłyniemy na rzekę gdzie w końcu przestanie bujać. Jeszcze raz a może teraz jeszcze bardziej zachwycamy się urokiem rzeki. Dziesiątki pelikanów i fregat mobilizują do chwycenia aparatu i zrobienia jeszcze jednego zdjęcia i tak aparaty zostają nam w rekach do zachodu słońca.
Nawigacja w nocy po rzece Rio Dulce jest niezwykle uciążliwa ze względu na duże ilości sieci pozakładanych przez lokalnych rybaków. Są to sieci nieoznaczone, a sami rybacy potrafią w nocy stać na środku rzeki bez oświetlenia co też grozi ryzykiem kolizji.
Co było do przewidzenia, wpadliśmy w sieć. Pierwszą, prawy silnik zerwał ale śruba się zablokowała, a w drugą wpadliśmy po przysłowiowe uszy. Michał, jeden z uczestników wyprawy dzielnie walczył pod wodą aby wyciąć nas z kłopotów bo przecież już się śpieszyliśmy na samolot do Gwatemala City gdzie musieliśmy jeszcze dojechać, a to aż 4-6 godzin jazdy z Rio Dulce w zależności od ruchu na drodze.
Szczęśliwie dobrnęliśmy do Rio Dulce aczkolwiek końcówka to istne „pole minowe”. Sieć na sieci, tak wiec wspólnie z Olkiem świeciliśmy latarkami przed dziobem katamaranu aby ponownie nie narobić sobie kłopotów. Metoda skuteczna i uratowała nas kilka razy przed ponownym plątaniem się w sieci.

Podsumowując tą relację ujmę to tak. Wyprawa do Hondurasu na katamaranie Lagoon 410 to na pewno niezapomniana przygoda. Nurkowanie na drugiej co do wielkości rafie koralowej świata też zostawia sporo samozadowolenia. Lepiej wybrać się w te okolice latem kiedy morze jest spokojne i fale nie męczą tak na przebiegach miedzy wyspami. Wówczas też jest większa szansa spotkania rekina wielorybiego.
Gorąco polecam szczególnie tym, których męczy już wyjazd w oklepane kurorty nurkowe gdzie niejednokrotnie nurków jest więcej pod wodą niż ryb.

Tekst i zdjęcia: Rudi Stankiewicz, Bestdivers


Dodatkowe informacje:

Gwatemala - dzieli się na cztery obszary geograficzne Nizinę Peten, znajdującą się w północnej części kraju, wybrzeże Morza Karaibskiego, łańcuchy górskie środkowej części kraju oraz wybrzeże Pacyfiku. Równoleżnikowe łańcuchy górskie składają się z Alto Cuchumatanes, Sierra De Chama i Sierra de Las Minas oraz dalej na południe Sierra Madre. Między doliną rzeki Motagua i łańcuchem Sierra Madre a pasmem Los Altos, znajduje się także najwyższy szczyt Gwatemali, wygasły już lub też chwilowo nieaktywny wulkan Tajumulco (4220 m.n.p.m.). Północne obszary zajmuje rozległa nizina Peten, zajmująca blisko 1/3 powierzchni kraju. Pomimo tego iż Gwatemala jest najbardziej zaludnionym państwem Ameryki Środkowej jej tereny nizinne nie są tak bardzo zaludnione, gdyż pokrywa je gęsty las tropikalny. Największym jeziorem Gwatemali jest, znajdujące się niedaleko Zatoki Honduraskiej, Jezioro Izabal, zaś jej główne rzeki to Motagua (400 km) i Polochic (240 km).
Klimat Gwatemali - występuje w trzech postaciach - podrównikowy i wilgotny na terenach nizinnych - równikowy wilgotny na wybrzeżu karaibskim i chłodny na obszarze pasm górskich. Pora deszczowa na Gwatemali trwa od maja do grudnia. Średnia roczna suma opadów atmosferycznych w kraju wynosi od 500 do nawet 3000 mm.

Pierwszymi mieszkańcami Gwatemali byli prowadzący koczowniczy tryb życia myśliwi, którzy osiedlili się tutaj już 1500 lat p.n.e., i uznawani są za pierwszych potomków Majów. Z tego też okresu pochodzi pierwsza osada Kaminalijuyu (dzisiejsze Miasto Gwatemala) oraz pojawienie się na wybrzeżu Pacyfiku grup plemiennych Olemków i Izapa. Około roku 750 n.e. rozpoczął się powolny upadek kultury Majów, spowodowany między innymi licznymi konfliktami plemiennymi jak i zmianami klimatycznymi. Pod koniec XIII wieku doszło do inwazji Indian Tolteków z Yukatanu, którzy niemal ostatecznie zajęli miejsce Majów na tych terenach. W 1523 tereny dzisiejszej Gwatemali zostały podbite przez hiszpańskich konkwistadorów, którzy założyli tam kolonię wchodzącą w skład tak zwanej Nowej Hiszpanii, która przetrwała do 1821 roku. OD 1839 roku Gwatemala stała się samodzielną republiką, mimo wszystko władza pozostawała nadal w rękach potomków hiszpańskich kolonistów. Od końca II wojny światowej krajem wstrząsały ciągłe walki wewnętrzne i wojskowe przewroty. W 1954 w drodze zamachu przerwane zostały reformy lewicowego prezydenta Jacobo Arbenza a prawicowe rządy wojskowych i obawy społeczne trwały aż do 1985, kiedy to ostatecznie przywrócono demokrację. W 1986 roku władze objął, pochodzący z wolnych wyborów, cywilny rząd. Gwatemala ma również niechlubną renomę bycia 4 krajem pod względem ilości porwań i żądania w zamian okupu, głównie zamożnych obywateli USA.

Ludność Gwatemali tworzą głównie mieszanki grup etnicznych pochodzenia europejskiego, takie jak Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, Włosi i Skandynawowie stanowiący 60% populacji oraz potomkowie amerykańskich Indian stanowiący pozostałe 40%. Większość społeczności zamieszkuje mniejsze miasta i tereny wiejskie, nie mniej jednak prawie 1/4 populacji Gwatemali zamieszkuje stolicę Gwatemala City. Pomimo dominującego tu języka hiszpańskiego, duża część społeczeństwa (szczególnie wiejskiego) używa starego języka Majów oraz inne dialekty takie jak, Xinca, Garifuna, i Arawak. Według przeprowadzonych niedawno badań dziennika "Decreto Numero", okazało się iż w Gwatemali istnieją aż 23 odrębne dialekty i języki.

 

Gospodarka Gwatemali - skupia się głównie na rolnictwie i przemyśle spożywczym, które stanowi 1/4 dochodu PKB tego kraju. Uprawia się tu głównie, kawę, trzcinę cukrową, warzywa, i główny towar eksportowy banany. Rozwinął się tu także przemysł tekstylniany i większe znaczenia przybrała turystyka i jego obsługa. Bogata historia i wiele pamiątek starożytnych plemion indiańskich, jak i piękne wybrzeża przyciągają tu wielu turystów z całego świata.

Gwatemala podobnie jak Belize to miejsce, które przesiąknięte jest kulturą Majów jak i innych starożytnych plemion Indian. Rozsławiają ją takie miejscowości i skarby światowego dziedzictwa jak, Tikal, Finca Tatin, Quetzaltenango, Lago Atitlan, Chichicastenango, Totonicapan, Todos Santos


Honduras - to państwo położone, nad Morzem Karaibskim graniczące na północnym zachodzie z Gwatemalą, na zachodzie z Salwadorem, na południu i południowym wschodzie z Nikaraguą. Jego północne granice oblewają wody Morza Karaibskiego, zaś południowy skrawek lądu posiada dostęp do Oceanu Spokojnego. Do Hondurasu należy także położone w Zatoce Honduraskiej archipelag Wysp Zatokowych zwanych (Isla de la Bahia). Środkowa część kraju to górzyste tereny porośnięte lasami oraz liczne głębokie doliny utworzone przez wartko płynące rzeki, spływające ku wąskiej nizinie nadbrzeżnej na południu i wpadające do Zatoki Fonesca. Najwyższym szczytem jest położony w zachodniej części Cerro Las Minas (2890 m n.p.m.), zaś najdłuższą rzeką, rzeka Patuca (523 km) a największym jeziorem, jezioro Yojoa.

Klimat Hondurasu - zmienia się od tropikalnego na terenach nizinach do umiarkowanego na obszarach wyżynnych i górskich. Centralne i południowe regiony nie są tak wilgotne jak jego północne znajdujące się nad wybrzeżem Morza Karaibskiego. Panujące tu warunki klimatyczne silnie uzależnione są od wysokości ponad poziom morza. Na nizinach panuje więc klimat tropikalny z dużą ilością opadów a średnia roczna suma opadów wynosi 830 mm. W Hondurasie występują także dwie pory deszczowe, w maju i czerwcu oraz we wrześniu.

Honduras - od końca II wieku, terytorium obecnego Hondurasu zamieszkane było przez Indian Majów, po których pozostały ruiny wspaniałych budowli i słynne stele w mieście Copan. Po opuszczeniu przez Majów Hondurasu i osiedlenie się na Pół. Jukatan, pojawili się tutaj Aztekowie, wnosząc tu swoją kulturę i obyczaje. W 1502 roku dotarł tu Krzysztof Kolumb, zaś od 1523 Cistobal de Olid i H. Cortes, całkowicie skolonizowali te tereny włączając je do kapitanatu Gwatemali, podległemu koronie hiszpańskiej. Około 1823 roku Honduras i inne kolonie regionu, zrzuciły panowanie hiszpańskie, proklamując się jako niezależne republiki połączone w krótko trwała Federację Ameryki Środkowej. Po rozpadzie federacji i uzyskaniu całkowitej niepodległości, Honduras prowadził spory o swoje granice z Nikaraguą i Gwatemalą, które zakończyły się ostatecznie konferencją w Waszyngtonie w 1907 roku. W 1912 roku nastąpiła interwencja sił zbrojnych USA pod pretekstem zabezpieczenia spłaty zagranicznych długów i trwała do 1933 roku. Od tego momentu politykę Hondurasu cechowały częste zmiany rządów i ostra walka polityczna. Lata XX wieku to liczne przewroty i rewolty w kraju oraz dominacja nieco wymuszonej współpracy gospodarczej z USA. Zaznaczyły się tutaj między innymi duże wpływy koncernu UFC (United Fruit Company) w produkcji i wywozie bananów - głównego towaru eksportowego. W latach 1969-71 rozpoczęła się wojna z Salwadorem zwana jako "wojna futbolowa" - gdyż to właśnie Honduras wyeliminował Salwador w eliminacji mistrzostw świata w piłce nożnej, z czym nie mogli się pogodzić rozgoryczeni kibice rozpoczynając walki uliczne. Późniejsze lata cechowała znaczna pomoc finansowa USA jak i nawiązywanie

Ludność Hondurasu stanowią głównie Metysi ( 89,9% ), Indianie (6,7%) (Maja), Murzyni, Mulaci, i grupa etniczna Zambo, czyli mieszańcy murzyńsko-indiańscy i biali. Gęstość zaludnienia wynosi tu 58 osób/km2 a tereny wiejskie zamieszkuje 55% ludności. Dużym problemem jest aż 27% analfabetyzm, co hamuje nieco wzrost gospodarczy w tym kraju i jest przyczyną patologicznej biedy.

Gospodarka Hondurasu - uległa w ostatnich latach nieco poprawie, mimo wszystko to nadal jeden z uboższych krajów Ameryki. Blisko połowa ludności kraju głoduje a ziemia w znacznym procencie znajduje się w rękach obszarników i kapitału zagranicznego. Gospodarka narodowa opiera się tu na rolnictwie, którego produkty dostarczają ponad połowę wpływów z eksportu. Głównym towarem eksportowym Hondurasu są banany (40% wartości eksportu) oraz takie produkty jak; ananasy, drzewa cytrusowe, kawa, trzcina cukrowa, palma kokosowa, kukurydza, sorgo, ziemniaki, bataty, ryż, maniok, bawełna. Przemysł Hondurasu skupia się wokół; eksploatacji lasów, wydobyciu rudy cynku, srebra i złota oraz spożywczy, drzewny, skórzano-obuwniczy, odzieżowy (wyrób kapeluszy panama) i włókienniczy.

Stolica Hondurasu, Tegucigalpa to miasto stanowiące serce kulturalne i biznesowe kraju jak i ważny port lotniczy dla całego regionu. Dotknięta w 1998 roku huraganem Mitch, została w dużej mierze zniszczona a przede wszystkim jej biedniejsza dzielnica Comayaguela. Jej nowa twarz w kilka lat po katastrofie wygląda już nieco inaczej, gdzie nowe drogi, luksusowe hotele, biurowce i domy zmieniają powoli wizerunek zdewastowanego miasta. Główne atrakcje miasta to; Christo Del Picacho (wielka statua Jezusa Chrystusa spoglądająca na miasto), Kościół Los Dolores (posiada piękne fasady), dystrykt historyczny miasta z zabytkowymi ulicami (zalecamy zwiedzanie w porach dziennych, nocą może być niebezpiecznie), oraz Muzeum Republiki wraz z Pałacem Narodowym i Kongresem. Jeżeli będziemy mieć więcej czasu warto również jest wybrać się do pobliskich miasteczek, takich jak Santa Lucia, Valle de Angeles, Yuscaran i Dali, gdzie będziemy mogli podpatrzeć tradycyjne metody destylacji i produkcji alkoholu oraz słynnych cygar. Tegucigalpa to także "drzwi wyjściowe "do pięknego Parku Narodowego La Tigra.

Copan to jedno z bardziej mistycznych i ważniejszych miejsc jakie zostało odkryte, dotyczące kultury i wierzeń starożytnych Majów. Miejsce to położone jest na obszarze 30 tys. hektarów i na wysokości 640 m.n.p.m. Według prowadzonych tam badań i szacunkowych danych określa się, iż zamieszkane było przez około 200 tys. mieszkańców, jednak wiele obiektów jest nadal odkrywana w pobliskiej dżungli, co może zwiększyć tą liczbę. Znajdujące się tam centrum ceremonialne otoczone było około niegdyś 16 dzielnicami mieszkalnymi wraz z licznymi świątyniami wybudowanymi na piramidach schodkowych. Znajdowały się tam także, zespoły pałacowe, pięć wielkich dziedzińców oraz boisko do popularnej gry plemion prekolumbijskich "pelotę" (rodzaj dzisiejszej koszykówki połączonej z piłką nożną, której niejednokrotnie stawką było życie). Najokazalej prezentują się tu tak zwane "Schody Hieroglifów", składające się z 63 stopni o wysokości 45 cm i 16,0 m szerokości, na których wyryte zostało 2500 symboli, stanowiące najdłuższy zabytek piśmiennictwa Majów i zarazem najbardziej znany zabytek Copan. Poszczególne reliefy wyryte na podstopnicach prezentują życie panujących tu władców. W północnej części tego zabytkowego miejsca można podziwiać 20 z 38 zachowanych stel, które wykonane zostały z tufu wulkanicznego i przedstawiają pomniki panujących tu władców w ich ceremonialnych strojach ludowych. Najpopularniejsze z nich to stela władców; K'ac Yipyaj Chan K'awiil (Dymiącej Muszli), Uaxaclajuun Ub'aah K'awiil czy Boga Pauhatun.

Największe jezioro Hondurasu, Yojoa położone w północnej części kraju jest łatwo dostępne poprzez autostradę łączącą San Pedro Sula z Tegucigalpa. Yojoa to naturalne jezioro otoczone górami, w których znajdują się dwa słynne parki narodowe, Santa Barbara i Azul Meambar. Na terenie samego jeziora spotkać możemy żadkie gatunki roślin i zwierząt, w tym aż 373 gatunków ptaków. Same tereny jeziora zamieszkane niegdyś były przez Indian Lencas, którzy uważani są za głównych architektów budowli w Copan. Główne atrakcje jeziora to przede wszystkim możliwość uprawiania wielu sportów wodnych (polecamy Honduyate Marina), takich jak wędkarstwo, kajakarstwo, żeglarstwo i inne.

Zatoka Trujillo to bajeczne miejsce, które tworzy stary hiszpański fort z rozmieszczonymi armatami w kierunku morza, góry o wulkanicznym wyglądzie otaczające miasto oraz piękna tropikalna przyroda i piaszczyste plaże. Przebywając w mieście i zatoce Trujillo, warto jest udać się na spacer po plaży Campamento czy też do rybackich wiosek Garifuna w Santa Fe, San Antonio, czy Guadeloupe. Dla osób które pragną przeżyć przygodę zalecamy udać się na wędrówkę po tropikalnym parku, gdzie będziemy mieli okazję zobaczyć chociażby małpy, rezerwat krokodyli czy inne interesujące zwierzęta. W Guaimoreta Lagoon, miłośnicy przyrody będą natomiast mogli obserwować liczne siedliska ptaków czy żółwi morskich mających tam swoje lęgowiska. Historyczne obiekty w zatoce, to położony w centrum miasta stary cmentarz, gdzie znajduje się grób słynnego podróżnika Williama Walkera, Fort Santa Barbara, który powstał za czasów kolonialnych i zawiera wiele budowli z tego okresu oraz małe prywatne Muzeum Rufino Galan. Dużą popularnością cieszą się tutaj także oddalone od centrum o około 7 km gorące lecznicze źródła znajdujące się nieopodal "Brzoskwiniowej Wioski" oraz wycieczki łodzią do rezerwatu Mosquitia - należącego do światowego dziedzictwa przyrodniczego.

Miasto Comayagua zostało założone w 1537 jako Santa Maria de la Nueva Valladolid przez hiszpańskiego konkwistadora Alonso de Cáceresa. Miasto słynie głównie wśród turystów z cennych zabytków hiszpańskiej architektury kolonialnej, w tym najcenniejszej katedry z 1711 roku. Warto zobaczyć tutaj także dom kolonialny La Caxa Real, słynną kolumnę miejską, budynek władz lokalnych, kościoły San Francisco, San Sebastian i La Merced oraz muzeum antropologii i religii.

Santa Lucia - to kolejne kolonialne miasteczko, które zauroczy nas swoją architekturą kolonialną. Położone wśród terenów górskich, i wiodące swój unikalny tryb życia pozwoli nam poznać nieco inny obraz życia w Hondurasie.

Valle de Angeles - to niewielka miejscowość położona 30 km od stolicy, która słynnie głównie ze znajdującego się tu parku, basenów pływackich, świetnych lokalnych restauracji oraz możliwości zakupu regionalnej sztuki. Valle de Angeles posiada także ciekawą architekturę, która zachęca do spacerów jak i weekendowych wypadów dla mieszkańców Tegucigalpy.

Wyspy, Utila, Roatan i Guanaja

Wyspa Utila - jest to najmniejsza i najbliżej położona wyspa głównego lądu, do której najłatwiej dostać się promem z miejscowości La Ceiba. Swoją popularność zyskała głównie dzięki przepięknej rafie koralowej otaczającej jej wybrzeża. Co najważniejsze uznawana jest ona także za najtańsze i jedno z piękniejszych miejsc do nurkowania na świecie. Piękne rafy, wraki starych statków, podwodne jaskinie, oraz możliwość podziwiania niegroźnego rekina wielorybiego przyciągają tu tysiące turystów z całego świata, którzy wybierają właśnie to miejsce na swoje wakacje.

Wyspa Roatan - to wspaniałe miejsce na wakacyjny, rodzinny wypoczynek. Piękne plaże, błękitne i ciepłe wody Morza Karaibskiego, oraz liczne miejsca do uprawiania sportów wodnych w tym nurkowania, zaspokoją niejednego turystę. Bardzo popularną forma wypoczynku jest wynajęcie domku letniskowego przy plaży, w którym spędzenie naszych wakacji czy urlopu dłogo pozostanie nam w pamięci.

Wyspa Guanaja - to najwyższa wyspa archipelagu, która porośnięta jest lasem palmowym i sosną karaibską. Guanaja to także najdziksza wyspa, która zalecana jest dla wszystkich pragnących odizolować się i spędzić wakacje w iście karaibskim stylu. Znajduje się tutaj także słynne miejsce do nurkowania Mestizo, oraz kilka pięknych wodospadów dodających wyspie niepowtarzalnego urokowi.

 

Wyprawa Gwatemata i Honduras 2010

 

Masz pytania?

Wystarczy, że do nas napiszesz lub zadzwonisz:
Bestdivers@bestdivers.pl
Tel. (+48) 601321557 / (+48) 698529073