Jukatan Meksyk– wyprawa 2017 » Best Divers
Zainteresowany ofertą?
Zadzwoń na naszą infolinię:
601 321 557
Zamów bezpłatną rozmowę

Jukatan Meksyk– wyprawa 2017

Już kilka lat nie było mnie na Jukatanie, tak więc którejś zimy znowu wpadłem na pomysł, aby zawitać w to niezwykłe miejsce. Niezwykłe albowiem w jednym z ostatnich numerów prestiżowego magazynu nurkowego Tauchen, Jukatan zakwalifikowano na 5 miejscu najlepszych spotów nurkowych na świecie. Oczywistością jest, iż jest to mekka dla nurków jaskiniowych, a Jukatan prowadzi we wszystkich rankingach, jeśli chodzi o konkurencje jaskiniową. Najdłuższe systemy, najwięcej jaskiń i w ogóle ach i och. Słowem topowe miejsce do nurkowania, ale przecież nie tylko. Co ważne, im bardziej doświadczony nurek tym bardziej docenia Cenoty, bo przecież głównie po to przyjeżdża się do Meksyku. Z grubsza o samym Tulum, gdzie mieszkaliśmy pisałem już w relacji z poprzedniej wyprawy ... 

Jednak nie ma takiej wyprawy, aby człowiek czegoś nowego się nie dowiedział, nie przeżył jakiejś ekscytującej przygody. Przecież podróże kształcą. Prawda znana od wieków. Tak się złożyło, iż byłem kila razy na Jukatanie i koniecznie chciałem zanurkować z rekinami tępogłowymi (ang. Bull Shark). Tak się składało, że albo już ich nie było, albo jeszcze nie przypłynęły. Mniej więcej w połowie listopada przypływają ciężarne samice tego gatunku i pływają w okolicach Playa del Carmen. No nie udało mi się wcześniej. Teraz jednak uważam, iż było to jedno z bardziej ekscytujących przeżyć pod wodą, jakich doznałem w ciągu ostatnich kilku lat. Pomijam tu nurkowanie w Cenotach bo tej klasy nurkowań nic nie doścignie.

Zanim jednak bardziej rozpisze się na tematy nurkowe chciałbym zwrócić Twoją uwagę drogi czytelniku na to, iż Jukatan to niesamowita historia tubylców – Totleków, Olmeków, Azteków, Sapoteków, Hipoteków, Diskoteków jak to wyjaśniał naszej grupie przewodnik podczas wycieczki do Chitzen Itza, obowiązkowego punktu odwiedzin podczas pobytu na tym półwyspie. A tak na serio. Czy wiedziałeś, iż na Jukatanie jest 6000 piramid zbudowanych właśnie przez te wszystkie ludy? No my tam w Europie nie bardzo ogarniamy historie gdzieś tam za oceanem, dlatego zdecydowanie warto odwiedzić ten zakątek świata, aby troszkę bardziej wyedukować się historycznie w tych tematach.

Tu i ówdzie słyszy się o historii Mayów na Jukatanie. To właśnie tu była ich kolebka, ale czy wiesz, że wszystkie te ludy tak na prawdę pochodzą od ludów z Mongolii? No dla mnie osobiście olbrzymim odkryciem była ta informacja, a dowodem na to jest znamię powyżej pośladków, które ma każde nowo narodzone dziecko. Dokładnie takie same znamię mają mongolskie dzieci. Później, podczas dorastania to zanika. Ludy te dostały się do ameryki środkowej przez Alaskę. Niegdyś potęga Mayów, który był ludem spokojnym. Zajmowali się wieloma dziedzinami m.in. nauki, ale na pewno stronniczy byli od butnego życia jak ich krwiożercze przeciwieństwo, czyli Aztekowie czy Toltekowie. To właśnie Ci drudzy podbili lud Mayów, który kompletnie nie był przygotowany do tak agresywnego najeźdźcy. Nawet nie mieli broni, bo metal na Jukatanie w tamtych czasach nie istniał.

Doskonale oddaje ten klimat film Apocalipto (okrutny, ale dobrze oddający klimat tamtych czasów w tym regionie). To właśnie w czasie kiedy Toltekowie podbijali Mayów, równocześnie przybyli na Jukatan Hiszpanie. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Zwracam zatem uwagę na to, iż miast w których mieszkali Mayowie i inne ludy na Jukatanie były ogromne ilości. Dziś wiemy, że jest 6000 piramid, ale tylko nieliczne są odrestaurowane. Musimy pamiętać, że tu jest dżungla, która pochłania wszystko w zastraszającym tempie. Ludy te zamieszkujące okolice Jukatanu obejmowały swym zasięgiem Salwador, Belize Gwatemale, Meksyk. Było to wiec potężne państwo. Zdecydowanie polecam odwiedzić Chitcen Itza i Coba w okolicach Tulum, ale koniecznie z przewodnikiem, który opowie wiele ciekawych rzeczy. Ot jak chociażby przekręcenia językowe z racji tego, że Hiszpanie nie potrafili dobrze zrozumieć języka Mayów i bardzo upraszczali słowa np. dzisiejsze piramidy w Cobe to tak naprawdę Cob Ha. Cenoty to tak na prawdę Ceno Ot. Tak właśnie oryginalnie brzmią nazwy w języku mayańskim. Zdaje się, że miałem jeszcze szczęście, że ostatni raz udało mi się wejść na piramidę w Cobe.

Kiedyś można było wchodzić na tę w Chitzen Itza, ale 3 lata temu już zabronili na nią wchodzić. Za rok, prawdopodobnie na 42 metrowej wysokości piramidę Nochoch Mul, czyli tą najwyższą w Coba, nie będzie można już w chodzić. Ja się nie dziwię. Przy takiej ilości turystów po prostu zadeptać można te niesamowite zabytki kultury Jukatanu. Na najwyższa piramidę Mayów w dawnej stolicy Tikal (obecna Gwatemala) wejść można tylko na czubek piramidy bocznymi schodami.

 Ciekawostką, którą się dowiedziałem podczas tej wyprawy z dziedziny botaniki były dwa drzewa, które rosną tu wszędzie w dżungli. Rosną zawsze parami, jedno jest trujące, oparcie się dłonią o żywice tego drzewa powoduje poparzenie pierwszego stopnia. Jednak zawsze, gdzieś obok tego feralnego drzewa rośnie drugie (kolor i strukturę kory ma jak młoda nasza sosna), które jest odtrutką. Bartek, który nam tu na miejscu organizował nurkowania opowiadał mi jak niechcąco poparzył się żywicą tego drzewa i środkami farmakologicznymi leczył się przeszło dwa miesiące. Gdy zdarzyło się to drugi raz poszedł do lokalnego znajomego, który od babci przyniósł odtrutkę zrobioną właśnie z tego dobrego drzewa. Leczenie trwało niecałe dwa tygodnie. Ciekawe, prawda? Nazwy tych drzew to Cha Cha (czyt. cza cza) i Che Chen (czyt. cze czen). Oczywiście są to nazwy drzew w języku Mayów.

Wróćmy jednak do nurkowań.

Ponownie kilka Cenotów odwiedziłem łącznie z małą grupką fascynatów, która nie zważając na trudy podróży przybyła ze mną na Jukatan. Ja już widziałem je kilka razy. No są piękne, ale cieszy się moje serce, gdy widzę tych wszystkich, którzy oglądają je pierwszy raz. Przypominają mi się emocje, które ja wydostawałem z siebie w owym czasie, kiedy pierwszy raz eksplorowałem te miejsca. Przecież  mówi się, że pierwsi nurkowie, którzy nurkowali w Cenotach mieli łzy w oczach po wyjściu z niektórych z nich. Takie niezwykłe piękno z nich bije. Jako, że dużo podróżuje na nurkowania po świecie to widzę degradacje środowiska morskiego i jeziorowego na całym świecie.

  

Przełowienie ryb jest tak ogromne, że czarne scenariusze bezrybnych raf wydają się coraz bardziej  realne. Podobną sytuację widzę w Cenotach. Kiedy pierwszy raz tu byłem 10 lat temu stalaktyty, stalagnaty, stalagmity były piękne. Niemalże nie było widać ingerencji człowieka. Dziś caverny (po naszemu groty), w których się nurkuje i snurkluje są tak poorane przez nurków i turystów ogólnie, że łezka kręci się w oku. Ci, którzy oglądają to pierwszy raz nie zauważą tego, ale stali bywalcy widzą dziergi, złamania, zarysowania ścian i wszelkiego rodzaju ozdób w jaskiniach, a szczególnie widać to na sklepieniu caverny. Tyle się mówi o ważności szkolenia z zakresu pływalności doskonałej, a dalej jest to często lekceważone przez wielu nurków. Tu w Cenotach wychodzi właśnie brak właściwej umiejętności w pływalności. Często nurek przykleja się do sufitu jaskini niszcząc delikatne sklepienie.  Na szczęście są Cenoty gdzie zabiera się tylko sprawdzonych nurków, którzy wykazali się dobrą umiejętnością pływalności. Takim przykładem jest jeden z piękniejszych Dream Gate Cenote

 

Dwa dni jednak nurkowaliśmy także w oceanie jak to się tu mówi. No nie do końca jest to prawda, bo to jest jednak Morze Karaibskie, ale nikomu to nie szkodzi, tak więc i my przyzwyczailiśmy się do tego określenia. Jeden dzień nurkowaliśmy w okolicach Tulum w tzw. Akumal. Nieduża zatoka z przepiękną plażą gdzie znajduje się centrum nurkowe wywożące nurków na okoliczne rafy. Drugi dzień nurkowaliśmy w morzu w okolicach Playa del Carmen. Różnica jest zasadnicza. W Akumal są przede wszystkim piękne rafy koralowe, ale nie ma dużo ryb. Natomiast w okolicach riwiery Palya del Carmen koralowców jest jak na lekarstwo, ale jest dużo ryb. Jednak nie to było główną atrakcją nurkowań w morzu, bowiem wreszcie udało się zanurkować z bull shark’ami.

Ależ ekscytujące nurkowanie. Te kilka zdjęć i film niech odda trochę klimat, ale oczywiście nic tak nie odda atmosfery nurkowania. To trzeba przeżyć. Jest kilka miejsc na świecie gdzie można zanurkować z tymi ekscytującymi zwierzętami jednocześnie przekonując się, że nie są to krwiożercze bestie wyrosłe po ta aby zjadać ludzi. Bull Shark to teoretycznie trzeci najniebezpieczniejszy rekin, który stanowi olbrzymie niebezpieczeństwo dla człowieka. Na pierwszym miejscu jest Great White zwany ludojadem, na drugim Tiger Shark, ten to na inne rekiny nawet poluje i na trzecim miejscu właśnie Bull Shark.  Mnie osobiście wzrosła fascynacja tymi zwierzętami, a nie strach przed nimi. Myślę, że każdy, kto zanurkuje z tymi rybami poczuje to samo. Zachwyt nad pięknem i majestatem tych stworzeń podczas pobytu pod wodą jest niezaprzeczalny. Inne miejsca gdzie można nurkować z tymi rekinami to Australia, wyspy Fidżi, Floryda. Wszystkie centra nurkowe czy osoby, które organizują nurkowania z tymi rekinami zrzeszyły się do jednej organizacji na rzecz ochrony rekinów i rozpowszechniania prawdziwej wiedzy o tych stworzeniach, a jednocześnie wypleniania mitu o tych drapieżnikach, jako krwiożerczych mordercach ludzi. Więcej o tej organizacji można poczytać na stronie www.globaldsharkdiving.org

Każdy, kto choć raz zanurkował z tymi rekinami po przez członków tej organizacji ma zniżki na nurkowania z rekinami w różnych zakątkach. Tu w Meksyku centrum nurkowe organizuje to bardzo profesjonalnie. Robią prawdziwy spektakl karmiąc rekiny jednak bardzo stanowczo wymagając od uczestników, czy bardziej widzów tego spektaklu na przestrzeganie reguł, które są szczegółowo wyjaśniane na odprawie przed nurkowaniem. Trzeba jednak stwierdzić, że płynąc na nurkowanie z jednym z bardziej niebezpiecznych rekinów świata można mieć mieszane uczucia, prawda? Każdy z moje grupy ja miał łącznie ze mną! Gdybym zobaczył takiego rekina na przypadkowym nurkowaniu gdzieś tam na rafie płynącego w moim kierunku prawdopodobnie narobiłbym w portki. Tu chłopaki organizujący to nurkowanie pokazali w bardzo przyjazny sposób, że są to stworzenia do okiełznania.

Nie zjadają nas, a jedynie są drapieżnikami, które wymagają respektu od nas i wiedzy jak się zachować, gdy już je zobaczymy czy spotkamy w wodzie. Większość wypadków ukąszenia człowieka przez rekina to jak sama nazwa mówi wypadek. Przecież jest to drapieżnik doskonały. Jaki byłby problem zjeść nas w jego własnym środowisku? No jaki? Żaden, a jednak nas nie zjadają.  Przypadkowe ugryzienie może być jednak tak ciężkie, że człowiek się wykrwawia. Na szczęście takich przypadków jest ekstremalnie mało. Pomińmy już statystyki bo pewno każdy już kilka słyszał typu, że od ukąszeń mrówek ginie niebotycznie więcej ludzi niż od rekinów.

Dowiedziałem się także podczas tej wyprawy, iż od polowy maja do połowy wrześnie przypływają w okolice Cancun (120 km od Tulum) rekiny wielorybie (ang. Whale Shark), które także można oglądać. Spływają się w miejsce gdzie prądy Zatoki Meksykańskiej spotykają się z prądami Morza Karaibskiego. W tym to właśnie czasie jest największy rozkwit planktonu, dlatego te olbrzymie ryby w tym czasie tu przypływają. Można je zobaczyć tylko snorklując, ale niejednokrotnie widuje się po kilkanaście sztuk na raz. No cóż, myślę, ze następnym razem zafunduję sobie taką atrakcję. To kto jedzie ze mną?

 

Pozdrawiam wszystkich fascynatów nurkowania i zapraszam na kolejne wyprawy z Bestdivers.

Nurkowanie z rekinami tępogłowymi (ang. bull shark) na riwierze Maya

 

Galeria zdjęć:

 

 

Tekst i film: Rudi Stankiewicz

Zdjęcia: Rudi Stankiewicz i Phantom Divers

Masz pytania?

Wystarczy, że do nas napiszesz lub zadzwonisz:
Bestdivers@bestdivers.pl
Tel. (+48) 601321557 / (+48) 698529073