Puerto Galara – Filipiny, 100. wyprawa na sto lat! » Best Divers
Zainteresowany ofertą?
Zadzwoń na naszą infolinię:
601 321 557
Zamów bezpłatną rozmowę

Puerto Galara – Filipiny, 100. wyprawa na sto lat!

To już kolejna wyprawa do Puerto Galera. W 2018 roku była okrągła rocznica setnej wyprawy Bestdivers i to na 100 lecie odzyskania niepodległości Rzeczpospolitej Polskiej. Jakże nie moglibyśmy uczcić tego zdjęciami z nasza narodową flagą! Poprzednim razem byłem tam 12 lat temu, czyli pomyślałem sobie będę miał dobre porównanie jakie zmiany zaszły pod wodą i w okolicy. Na lepsze czy gorsze?

Podróż do Azji jak to podróż. No musi być męcząca. Najpierw lot do Dubaju, kilka godzin przerwy i nad ranem tamtego czasu lecimy całą grupką pasjonatów nurkowania już do Manili na Filipinach. Zegar biologiczny już rozsypany. Godziny się kompletnie rozjechały. Lądujemy na lotnisku około 16.00. Do zatoki Puerto Galera nie da się już dostać tego samego dnia, ponieważ wszelkiego rodzaju łodzie pływają o tej porze roku do godziny 17.00. W listopadzie dzień kończy się ok 17.40. Po nocach nikt nie pływa. Zbyt duże ryzyko. Jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nocleg mamy w dzielnicy Makati w Manili. Samo centrum z najlepszymi atrakcjami dla turystów, którymi okazało się tak na prawdę 90% knajpek i 10% sklepów jak w naszych galeriach handlowych  🙂 O 19.00 zbiórka na dole w recepcji hotelowej i idziemy w miasto. Wypatruję byle jaki bar i od razu 5 rodzajów krewetek i różnych wynalazków w sosie curry można się dopatrzeć, a że dzielnica Makati to w zasadzie same knajpy, knajpki, restauracji, bary i smażalnie to jest w czym przebierać!

Następnego dnia rano po ok 2 godzinnej jeździemy busikiem nad brzeg morza przedostajemy się charakterystycznymi łodziami z płozami bambusowymi po bokach do naszego ośrodka w Puerto Galera. Płyniemy około godzinę po drodze mijając potężny pomnik Matki Bożej, coś jak u nas w Świebodzinie pomnik Jezusa Chrystusa. Budowa jeszcze trwa, ale widać, że będzie to hotel w kształcie Matki Bożej a na tacy, która leży na dłoniach MB jest potężny taras widokowy. No nie wiem, ja osobiście mam mieszane uczucia na wykorzystywanie majestatu Matki Bożej na biznes hotelowy, ale mniejsza o to. Zrobili jak zrobili.

Co ciekawe, aby wyprawa była bardziej egzotyczna można dolecieć na Puerto Galera małą awionetką z Manili. Podróż wówczas z Manili nie trawa 3 godz. tylko 40 minut. Latają tam lokalne linie Airtrav. Samolot ląduje na wodzie przy resorcie sąsiedniej wysepki to i tak trzeba do samej zatoki przy mieście Sabang dopłynąć potem łodzią. Niestety można zabrać tylko 10 kg na pokład, co dla nurków kompletnie się nie sprawdza, ale jakby ktoś miał ułańską fantazję to można wybrać się na jeden dzień samolotem na zwiedzanie Manili.

Zatoka Puerto Galera znalazła już bardzo dawno uznanie wśród nurków z całego świata. Znajduje się na północnej części wyspy Mindoro. Piątej największej wyspy na Filipinach, których jest ponad 7100! Naprawdę jest gdzie tam nurkować. Puerto Galera znaczy zatoka galeonów. Jak nie trudno się domyślić za czasów kolonizacji przez Hiszpanów tu właśnie kotwiczyły te olbrzymy. Dlatego Filipiny od króla Filipa, który w tamtych czasach utworzył kolonie na chwałę i potęgę Hiszpanii.

Puerto Galera zaczęło być sławne, kiedy w 2005 roku otrzymało nagrodę główną od organizacji UNESCO podczas głosowania na najpiękniejszą zatokę Filipin. Wyspa Mindoro jest oddzielona od wyspy Luzon, na której leży Manila, przesmykiem łączącym wody Pacyfiku z Morzem Południowo Chińskim. Przez te wymiany wód prądy potrafią być tu naprawdę niezwykle silne.

Prądy w tych okolicach dochodzą tu do 6 węzłów, a świeża i czysta woda jest tu wlewana bez przerwy, a to tworzy niesamowicie bujną faunę i florę tych wód. Jest to perła dla fotografów makro. Wody Morza Chińskiego mieszają się tu z Pacyfikiem co przyczyniło się do utworzenia ponad 300 gatunków koralowców w tym miejscu, a 60% gatunków ryb występujących na rafach koralowych można zobaczyć właśnie w okolicach Puerto Galera. Fajnie się czyta takie nowinki, ale ile w tym prawdy? Już po dwóch dniach cała nasza grupa miała przysłowiowego „oczadzja” w oczach od ilości kolorów i ogólnie życia podwodnego. Wydaje mi się, iż 12 lat temu było tu mniej życia niż teraz, a że jeżdżę i nurkuję po świecie często to faktycznie uderzyło mnie już po pierwszym nurkowaniu bogactwo tych wód. Kulminację, esencją, wiśnią na torcie, wręcz wzrokowym orgazmem było nurkowanie na Verde Island obok Puerto Galera gdzie ogrom ryb dosłownie przygniótł nas swoim bogactwem. Szczególnie znalazły sobie tam ostoję Antiasy, mała pomarańczowa rybka, którą można zobaczyć w wielu morzach tropikalnych, ale na pewno nie w takich ilościach jak przy miejscu zwanym Drop-off.

Chciałem w tej relacji opisać wszystkie miejsca, w których przez 6 dni mieliśmy nurkować. Jednakowoż po dwóch dniach, kiedy zrobiłem 8 nurkowań i zacząłem pisać tą relację, stwierdziłem że to nie ma sensu bo nazwy nikomu nic nie powiedzą, a każde miejsce nurkowe kryje w sobie coś niepowtarzalnego mimo, że na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nic specjalnego tu nie widać. W miarę upływu czasu pod wodą każde miejsce powoli odkrywa swój urok, skarby, piękno czy bogactwo. Jakkolwiek to nazwę i tak nie odda prawdziwości uroku tych miejsc nurkowych.

W sumie po 6 dniach nurkowych zrobiliśmy 24 nurkowania w różnych miejscach okolic Puerto Galera i wyspy Verde. Niektóre się powtarzały, bo były wyjątkowo ładne, inne bo warunki pogodowe nas do tego zmusiły. Były miejsca, gdzie praktycznie prądu pod wodą nie było, a były i takie miejsca, że dosłownie maski zdmuchiwało z twarzy nurka. Mniej więcej 3 dnia nurkowego była pełnia księżyca, dlatego pływy były bardzo wysokie. Miejsca nurkowe, które odwiedziliśmy to:

  • Kilima drift
  • Monkey beach
  • Hole in the wall
  • Sabang wrecks
  • Canyons
  • wrak Alma Jane
  • Dungon wall
  • Coral Cove
  • Wreck point
  • Small laguna
  • Sinadigan wall
  • Sabang point
  • Manila channel
  • Fantasea reef
  • Emie’s cave
  • Boulders
  • Giant clams
  • Verde Island drop-off
  • Boat yard

 

Jest tu kompletnie inaczej niż w bliskim nam Morzu Czerwonych w Egipcie. Owszem, niektóre gatunki ryb są te same jednak ogrom kolorów i różnorodności tych wód nijak ma się do krystalicznych wód Morza Czerwonego.

Fotograf podwodny, a szczególnie robiący zdjęcia makro będzie tu zachwycony ilością organizmów, które można uwiecznić na swojej karcie pamięci. Szczególną ostoję i miejsce do rozwoju mają tu wszędobylskie liliowce, które się tak tu krzyżują, że fantazje ich kolorów zachwycają każdego. W Egipcie też są te organizmy, ale tylko czarne i widoczne w zasadzie na nocnym nurkowaniu tylko. Tu są wszędzie o każdej porze i we wszystkich kolorach tęczy. Inny charakterystyczny symbol nurkowań w okolicach Puerto Galera do olbrzymie gąbki podwodne w kształcie beczki ang. Barrel sponge. Niektóre były tak potężne, że nurek bez butli tam by spokojnie wszedł. W zasadzie na każdym nurkowaniu można wypatrzeć kilka do kilkunastu ślimaków nagoskrzelnych, z czego każdy inny. GoPro nie da się nagrać tych maleństw, ale aparatem z obiektywem makro można tu rzeczywiście się wyżyć!

Co ciekawe, od razu zdziwiło mnie, dlaczego nie widać tu rekinów. Warunki są idealne. Dużo życia, silne prądy, szybko robi się głęboko. Później jeden z lokalnych divemasterów wytłumaczył mi, że rekiny są tylko od 40 metrów w dół. Nurkowie, którzy nurkują technicznie w tych okolicach praktycznie zawsze widzą kosogony. Rekiny zostały zwyczajnie przepłoszone z płytszych części tych wód. Przecież to bardzo strachliwe zwierzę. A te, co próbowały być waleczne szybko zostały zabite przez lokalnych rybaków za tę nieszczęsną płetwę do zupy dla chińczyków.

Wszystkie nurkowania praktykuje się do 22, max 30 metrów głębokości. Bardzo niechętnie zabierają nurków głęboko. W sumie to ich rozumiem. Robi się tu 4 nurkowania plus ewentualnie dodatkowo nocne, jako piąte można jeszcze zrobić. Zatem azot i kontrola jego ilości w tkankach ma tu ogromne znaczenie szczególnie dla przewodników, którzy przecież codzienne nurkują. Nic więc dziwnego, że w zasadzie większość nurkuje tu w nitroksie 32%, który jest płatny dodatkowo ok 60 USD ale jak na 24 nurkowania to na prawdę jest uczciwa cena.

Jest też możliwość ponurkowania technicznie. W tej samej zatoce jest centrum nurkowe, które organizuje tech nurki. Zresztą to filia tego samego centrum nurkowego, w którym my nurkowaliśmy a mianowicie Asia Divers. Byłoby niedopatrzeniem z mojej strony gdybym nie wspomniał o innych atrakcjach nienurkowych, które mogą ucieszyć oczy przyjezdnego.

Odpoczywając od nurkowania zrobiliśmy sobie dwie wycieczki. Jedną do miejsca Tamaran Hidden Paradise, czyli ukryte w dżungli wodospady. Taki trekking połączony z kąpielą. Wycieczka na jakieś 6-8 godzin. Najpierw jazda tzw. jeepneyem, ikona Filipin czyli takie przerobione jeepy z czasów II Wojny Światowej pozostawione przez wojska amerykańskie. Pierwsze okazy przeróbek tych aut były faktycznie przerabiane z pojazdów amerykańskiej armii, jednak dziś są wyspecjalizowane warsztaty rzemieślnicze, które tworzą ręcznie takie pojazdy ku uciesze gawiedzi turystycznej. Po dość egzotycznej, acz niespecjalnie wygodnej przejażdżce, tym jakże dziwnym pojeździe, ok 30 minut pieszo idziemy wzdłuż rzeki, aby dojść do najbardziej atrakcyjnego miejsca.

Można też dojechać na wozie ciągniętym przez lokalnego bawoła. Inną wycieczką była wyprawa na wulkan Taal. Tą akurat zrobiliśmy po drodze na lotnisko w dniu wylotu, jako że miejsce jest po drodze z wyspy Mindoro do Manili. Trochę w bok trzeba odbić, ale ta akurat wycieczka jest godna polecenia. Jazda busem, przeprawa przez jezioro, jazda na lokalnych małych koniach na krater. Gorąco niemiłosiernie, dlatego w pakiecie wycieczki dają wielkie słomiane kapelusze, aby jak najwięcej cienia było nad uczestnikiem jazdy konnej. Drugim dodatkiem są maski anty kurzowe. Przy spieczonej ziemi i udeptanej przez kopyta setek koni jeżdżących tu w górę i w dół pył jest taki, iż faktycznie maseczki się przydają. Inaczej czeka nas zgrzytanie kurzu w zębach. Naturalnie dużo więcej można tych wycieczek tu zorganizować, no ale trzeba wybrać, albo nurkowanie albo zwiedzanie.

Dziesięć dni minęło sam nie wiem kiedy. Cztery nurkowania dziennie to nawet nie ma kiedy przysiąść aby książkę poczytać. Po prostu jak aktywny obóz sportowy. Jednak zorganizowane jest tu wszystko bardzo profesjonalnie. Tak, aby było jak najprzyjaźniej dla turysty, a i jedzonko jest tu wyśmienite. Mieszanka lokalnej kuchni z hinduską i sporo elementów chińszczyzny. Wielu chińczyków tu przyjeżdża na nurkowania. Trzeba przyznać, że miejsce jest godne polecenia i odwiedzenia, ale jak to wcześniej wspomniałem. Dużych zwierząt pod wodą się w okolicach Puero Galera się nie spodziewaj.

Galeria zdjęć:

Tekst i zdjęcia: Rudi Stankiewicz

Masz pytania?

Wystarczy, że do nas napiszesz lub zadzwonisz:
Bestdivers@bestdivers.pl
Tel. (+48) 601321557 / (+48) 698529073