Zakrzówek 24. 10.2013r. OPIS MIEJSCA NURKOWEGO Zalew Zakrzówek powstał w 1990 r. po zalaniu starego kamieniołomu wapienia. Składa się on z dwóch zbiorników, połączonych przesmykiem. Łączna powierzchnia akwenu to ok 12 hektarów. Maksymalna głębokość nurkowiska to niewiele ponad 30 metrów. Gdy zjedziemy nad zalew jedyną dostępną drogą, lewej stronie mamy głębokość 31 metrów, a po prawej około 26 metrów. W ciągu kilkunastu lat w zbiorniku wytworzyła się ciekawa flora i fauna. Spotkamy tu olbrzymie płocie i stada niespecjalnie płochliwych okoni. Zakrzówek cieszy się wielką popularnością wśród nurków. Obok Koparek w Jaworznie Szczakowa to główny zbiornik nurkowy okolic Krakowa i Śląska. Widoczność w zimie wynosi 10-15m, w lecie spada do ok. 3-8m (poniżej 10m widoczność jest lepsza– sięga nawet 12m), najlepsza widoczność występuje w czerwcu oraz wrześniu. Na dnie znajduje się wiele celowo tu zatopionych atrakcji: autobus - na drodze na głębokości 17m motorówki - na prawo od drogi przed zakrętem na głębokości 14m platforma do ćwiczeń - na po lewej stronie drogi na głębokości 6m biały fiat 125p kombi - na lewej krawędzi drogi na głębokości 7,5m lustra - na drodze na głębokości 8m szatnia - na lewo od luster na głębokości 9m niebieska nyska - w zakolu po prawej stronie 6m od brzegu, na głębokości 12m tablica papieska - na głębokości 6m w zakolu po prawej stronie domek - na półce na 16m samochód – na prawo od drogi przed zakrętem na głębokości 26 m; NURKOWANIE To miało być pierwsze nurkowanie tego dnia i pierwsze nurkowanie w tym składzie (tj. ja, Marcin i Piotrek) w ogóle. Byliśmy na krakowskim Zakrzówku, dzień by trochę mglisty i pochmurny, ale dość ciepły. Wszyscy trzej mieliśmy uprawnienia AOWD, ale różniliśmy się znacznie doświadczenie: ja miałem zalogowanych tylko 18 nurkowań, Marcin 45, a Piotrek prawie 80. Nurkował najdłużej z nas wszystkich bo od trzech i pół roku, a ja z Marcinem zaczęliśmy swoją podwodną przygodę raptem rok wcześniej, tyle że my nurkowaliśmy dotychczas wyłącznie w Polsce, a Piotr podczas wakacyjnych wyjazdów do Egiptu, co jak się okazało później miało spore znaczenie. Przed wejściem do wody ustaliliśmy oczywiście plan nurkowania. Na początku mieliśmy płynąć wzdłuż drogi, nad stanowiskiem komputerowym i lustrami, dopłynąć do autobusu (18- 21 m), opłynąć go, a w miarę możliwości również wpłynąć do środka, a potem wrócić, przecisnąć się między obręczami hula- hop, zrobić przystanek bezpieczeństwa na platformie (żeby się w ciągu tych trzech minut zbytnio nie nudzić chcieliśmy poćwiczyć pivot na płetwach) i wynurzyć się również wzdłuż drogi. Całość miała potrwać ok. 45 min. Przed zejściem sprawdziliśmy wzajemnie swój sprzęt, wszystko było ok. zatem weszliśmy do wody i zaczęliśmy się zanurzać. Ja i Marcin nurkowaliśmy w sucharach, Piotr, jako że w Egipcie nie miał do tej pory ani okazji ani potrzeby nurkować w suchym skafandrze, wypożyczył mokrą piankę (7 mm) z żyletą. Jego mina w momencie pierwszego kontaktu z wodą (ok. 120C) mówiła wszystko o tym co myśli na temat nurkowania w wodach innych niż tropikalne, nie zgłaszał jednak żadnego problemu i kontynuowaliśmy nurkowanie wg planu. Gdy mniej więcej na głębokości 8 m przeszliśmy termoklinę i temperatura wody spadła do mniej więcej 4- 50C, Piotr bardziej dotkliwie zaczął odczuwać chłód, nadal jednak nie sygnalizował problemu. Jak się później okazało stres Piotra dodatkowo zwiększała słaba jego zdaniem wizura- ok. 5-7 m przy powierzchni i ok. 3 m przy autobusie, nie był dotychczas do tego przyzwyczajony, a wewnętrzne napięcie narastało w nim z każdą chwilą. Po dopłynięciu do autobusu sprawdziłem swój poziom powietrza (130 atmosfer) i zapytałem o to samo pozostałych. Marcin zasygnalizował 140 atmosfer, natomiast Piotr nie zdążył nic pokazać, bo w momencie w którym wziął do ręki manometr i odwrócił go w swoim kierunku, spod zegara zaczęło gwałtownie uchodzić powietrze. Ponieważ wąż manometru jest podłączany pod zawór wysokiego ciśnienia, awaria wyglądała dość efektownie, bo wokół Piotra błyskawicznie pojawiła się chmura bąbli powietrza. Podpłynąłem do niego i sprawdziłem poziom powietrza- miał 130 atmosfer. Ponieważ mimo wysokiego ciśnienia w nim panującego, przekrój węża manometru jest niewielki, a zatem powietrze nie ucieka nim w szybkim tempie, uznałem że możemy rozpocząć powrót do brzegu pod wodą, stopniowo wytracając głębokość (kontrolując przy tym ciśnienie) i wyjść na powierzchnię dopiero jeśli u Piotra spadnie ono do poziomu 50 atmosfer, by kontynuować wtedy bardziej męczący powrót na powierzchni. Po uzyskaniu od Piotra znaku „OK.” rozpoczęliśmy powrót. Dotychczas płynęliśmy równolegle do siebie, jednak teraz Piotr zaczął lekko wysuwać się do przodu i był jakieś pół metra nad nami. Nie zwróciliśmy z Marcinem na to większej uwagi, bo obaj uznaliśmy, że robi to celowo, abyśmy nie musieli płynąć w pęcherzykach ulatniającego się z jego sprzętu powietrza. Problem pojawił się niespodziewanie po mniej więcej dwóch minutach płynięcia, gdy byliśmy na głębokości 13 m- Piotr nagle dopompował powietrza do jacketu i pomknął ku powierzchni. Niestety, wcześniejsze niezwrócenie uwagi na jego oddalenie się od nas poskutkowało teraz tym, że nie byliśmy z Marcinem w stanie schwycić go i spowolnić jego wynurzenie. Obaj zaczęliśmy się wynurzać, zachowując właściwe tempo i obserwując unoszącą się nad nami sylwetkę Piotra- leżał na powierzchni na plecach, co pozwalało sądzić, iż nie doszło do zalania górnych dróg oddechowych. Gdy wyszliśmy na powierzchnię Piotr był przytomny, na pytanie czy nic mu nie jest odpowiedział tylko, że trochę kręci mu się w głowie, ale może sam płynąć do brzegu. Ustawiliśmy się z Marcinem po jego bokach i gotowi do asekuracji rozpoczęliśmy powrót po powierzchni. Piotr powiedział teraz, że zaskoczyła go „ciemność” pod wodą i chłód jaki odczuwał poniżej termokliny, awaria manometra spotęgowała tylko stres i spowodowała, że myślał już tylko o wynurzeniu się. Zgodził się wprawdzie na zaproponowany pod wodą plan powrotu, jednak gdy w pewnym momencie, w miarę wynurzania, chciał upuścić powietrza z jacketu, zmarzniętym palcem nacisnął niewłaściwy przycisk inflatora, dodał powierza i wystrzelił w górę. Na szczęście nie wypuścił automatu z ust i nie wstrzymał oddechu, nie doznał więc urazu ciśnieniowego płuc, jednak zbyt szybkie tempo wynurzenia poskutkowało zawrotami głowy, a po kilku chwilach, nim jeszcze dopłynęliśmy do brzegu- nudnościami. Ostatnie 50 m holowaliśmy już Piotra, a potem pomogliśmy mu wyjść na brzeg. Po wyjściu poprosiłem Marcina aby przyniósł tlen z bazy, sam pomogłem Piotrowi zdjąć sprzęt i poprosiłem go by usiadł pod jedną z wiat. Gdy Marcin przyniósł zmontowany już zestaw podaliśmy tlen Piotrowi. Oddychał nim przez 20 min., stopniowo zarówno nudności jak i zawroty głowy ustąpiły, a Piotr stwierdził, że czuje się już dobrze. Nie wzywaliśmy pogotowia, ale nie kontynuowaliśmy już tego dnia nurkowań. CO MOŻNA BYŁO POPRAWIĆ: - powinniśmy od początku zwrócić większą uwagę na psychofizyczną kondycję Piotra. Uznaliśmy, że skoro ma najwięcej nurkowań, poradzi sobie najlepiej z naszej trójki, nie myśląc o tym, że jego dotychczasowe doświadczenie ogranicza się wyłącznie do ciepłych, przejrzystych wód, a nowe warunki mogą spowodować u niego stres i błędne zachowanie; - w momencie wystąpienia awarii węża manometru (pęknięta uszczelka), powinniśmy natychmiast rozpocząć wynurzanie. Założenie, że możemy powoli wypłycać się i wyjść na powierzchnię dopiero po osiągnięciu określonego poziomu ciśnienia w butli Piotra nie było może do końca złe, jednak sprawdzić się mogło w lepiej znającym siebie i swoje reakcje zespole i nie w sytuacji narastającego u Piotra stresu; - decydując się na powrót pod wodą powinniśmy z Marcinem bardziej uważać na zachowanie Piotra i płynąć w mniejszej odległości od niego, tak aby w momencie wystąpienia problemu być w stanie natychmiast na niego zareagować. WAŻNE TELEFONY Krakowskie Pogotowie Ratunkowe - Oddział Centralny 31-530 Kraków, ul. św. Łazarza 14 Tel.: 0 12 428 99 99 Telefony alarmowe 999, 112 DAN Europe Tel. +39 08 58 930 333 Krajowy Ośrodek Medycyny Hiperbarycznej 81-519 Gdynia, ul. Powstania Styczniowego 9B Tel. 0 58 62 25 163