Glinianka w Zielonce
Miał być Zbarż, a wyszła Zielonka
Sobota, koniec lutego, człowieka aż nosi, aby gdzieś zanurkować. A tu zimno, pochmurno i generalnie marazm, nuda nic się nikomu nie chce.
Wreszcie udało mam się zebrać i umówić na nurkowanie w Warszawskim Forcie Zbarż. Wcześniej oglądaliśmy zdjęcia, wypytywaliśmy ludzi jak tam dojechać. Wojtek nawet na tę okoliczność przygotował plan awaryjny i drogę dojazdową do najbliższego szpitala. Zapowiadała się fajna przygoda. Fort Zbarż obiekt o charakterze militarnym wybudowany za czasów carskich. Dawno nieużytkowany, miejscami zalany przez wodę. Stanowi on nie lada gratkę dla warszawskiej braci nurkowej, która w okolicy tak dużego miasta jak Warszawa nie bardzo ma gdzie poddać się swojej pasji.
Od planu, jaki powstał w naszych głowach do niedzieli było jeszcze parę dni i zanim nastała niedziela, mieliśmy sobotnie południe. Tego dnia nie czułam się najlepiej, ale od czego jest zdesperowany Partnur, z objawami charakterystycznymi dla odstawienia od pociągania powietrza z butli nurkowej w wodzie na świeżym powietrzu. Zadzwonił i uprosił, abyśmy przed nurkowaniem w forcie wyskoczyli na jednego nurka do Zielonki na glinianki. Trochę się ociągałam, bo sprzęt skrzętnie pochowany we wszelakich domowych schowankach, jakoś nie chciał się szybko znaleźć w torbie nurkowej.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że na gliniance jest trochę lodu, co całkowicie odebrało mi ochotę na wchodzenie do wody, ale udało mi się zebrać w sobie i zmobilizować do tego przedsięwzięcia.
Nalaliśmy herbatę w termosów i tak sącząc ją z kubeczków udaliśmy się na rekonesans wybrać dogodne miejsce do wejścia do wody. Po chwili zdecydowaliśmy się wejść w miejscu położonym najbliżej szlabanu, przy którym zaparkowaliśmy samochód. Była w tym miejscu cienka tafla lodu, ale pozostałe wejścia do wody były daleko i strome.
Dlaczego nie wzięliśmy pod uwagę tego, że jest lód, czyżby aż tak nam było tęskno do wiosny? Jego pokrywa niby była cienka, ale podczas płynięcia po powierzchni stawiała taki opór, że czułam się jak jakiś lodołamacz. Jednak miejscami była ona na tyle gruba, że wpływając pod nią czuło się jak stawia opór i nie pozwala
na swobodne wynurzenie na powierzchnię.
Sam akwen dość ciekawy, jak na gliniankę przystało przy wejściu było dość grząsko, co spowodowało lekkie problemy przy wychodzeniu na brzeg. Za to pod wodą, widoczność na około 4-5 metrów, czyli jak nasze polskie zbiorniki słodkowodne akceptowalna w 100%. Bujna roślinność, jaką można zaobserwować w lato, była dla nas tu sporym zaskoczeniem. Widać, że życie podwodą ma się dobrze. Udało mi się nawet uchwycić na zdjęciu szczupaka, który na widok aparatu fotograficznego speszył się i odmówił pozowania do sesji fotograficznej.
Generalnie nurek nie był jakoś spektakularnie długi, ale pozwolił nam na przetestowanie sprzętu po serwisie oraz nowych zabawek, by w nadchodzący sezon nurkowy wkroczyć już w pełni przygotowani gotowi
na eksploracje kolejnych nieznanych akwenów.
A Zbarż? Został odsunięty na kolejny wyjazd i o nurkowaniu w tym miejscu będzie w następnej relacji
Tekst oraz zdjęcia: Monika Kur
Masz pytania?
Wystarczy, że do nas napiszesz lub zadzwonisz:Bestdivers@bestdivers.pl
Tel. (+48) 601321557 / (+48) 698529073